Tym razem Rosjanie wystrzelili 18 pocisków skrzydlatych z trzech bombowców strategicznych Tu-95MS i dwóch Tu-160. Ukraiński Sztab Generalny twierdzi, że aż 15 z nich zestrzelono, choć wydaje się, że więcej pocisków trafiło w swoje cele. Najgorsze okazało się uderzenie w skład paliw lub magazyn amunicji w rejonie Pawłohradu (obwód dniepropietrowski). Wybuch był silny, pożar trwał długo. Takie trafienia mogą nieco osłabić zdolności Ukrainy do prowadzenia działań ofensywnych. W tym wypadku był to legitymowany cel wojskowy.
Inne pociski trafiły w bloki mieszkalne i raniły wiele osób. A to już zbrodnia wojenna i złamanie serii konwencji genewskich podpisanych w 1949 r. ZSRR też był ich sygnatariuszem, a zatem także Rosja powinna ich przestrzegać. Ale zachowuje się jak kraj barbarzyński.
Flota Czarnomorska atakuje
Kilka rakiet skrzydlatych Kalibr Rosjanie odpalili z okrętów Floty Czarnomorskiej, ale nie ma informacji, w co konkretnie trafiły. Wyjście z Sewastopola miało zapewne ukryty cel – zademonstrowanie, że mimo zniszczenia pokaźnej części zapasów paliwa flota nadal może działać bez problemu.
To raczej nie dziwi. Okręty stoją w porcie zatankowane, bo tankowanie po powrocie to jedna z pierwszych wykonywanych czynności. Zwłaszcza w czasie wojny okręty zawsze powinny być gotowe awaryjnie wyjść w morze, a nawet w długi rejs. Paliwo było też umieszczone w tzw. bunkrowcach, małych portowych zbiornikowcach. Pozostał prócz tego drugi skład paliw w głębi Zatoki Sewastopolskiej. Tak jak pisaliśmy, Flota Czarnomorska wciąż będzie działać i z pewnością wywrze większą presję na logistykę Krymu.