Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

453. dzień wojny. F-16 to dla pilota ostra jazda bez trzymanki. Jak się walczy samolotem?

Czy da się przeszkolić pilota na F-16 w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. Czy da się przeszkolić pilota na F-16 w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. US Air Force / Zuma Press / Forum
Mówi się, że F-16 mogą dotrzeć do Ukrainy już jesienią. Czy pilota tego myśliwca da się wyszkolić w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. Dlatego sądzimy, że szkolenie Ukraińców już trwa.

Zresztą nie tylko o pilotów chodzi – przeszkolenie personelu technicznego do obsługi też trwa bardzo długo. Dlaczego szkolenie lotnicze jest takie trudne?

Latanie szybowcem nie jest. Ale nawet w tym przypadku pilot przez jakieś dwa miesiące poznaje podstawy aerodynamiki, budowy maszyny, która jest prosta jak rower, przepisy, meteorologię, nawigację, zasady korespondencji radiowej. Potem przez kilka ładnych tygodni towarzyszy mu instruktor, a po wylataniu koło dziesięciu godzin może wykonać pierwszy samodzielny lot – prosty krąg nad lotniskiem za wyciągarką lub samolotem holującym. Pół roku i człowiek lata sam. Niemal tak jak w przypadku prawa jazdy na „osobówkę”. Co więcej, każdy nowy typ szybowca wymaga odpowiednich uprawnień – loty pilot odbywa już sam i zawsze zaczyna od prostego kręgu nad lotniskiem przy dobrej pogodzie.

Różne przygody lotnicze

Kiedy szkolimy z kolei pilota samolotu turystycznego, zwanego popularnie, choć niesłusznie, „awionetką”, z reguły trwa to nieco dłużej. Wylot samodzielny następuje po 15–20 godzinach z instruktorem, a to dopiero początek szkolenia. Potem uczymy się manewrować w wyznaczonej strefie, nawigować po trasie, latać według przyrządów (z zasłonkami zaciągniętymi na szyby kabiny), by mieć wyobrażenie o locie w trudnych warunkach atmosferycznych, gdy na zewnątrz mało co widać. Trzeba opanować loty nocne, ale i przeloty na inne lotniska. Dla początkującego pilota to też jest wyzwanie. Na własnym lotnisku wszystko mamy opanowane, wiemy, że kiedy przelecimy nad tą starą gorzelnią, to jesteśmy w osi pasa, choćby nie było go jeszcze widać, a na skraju lasu, na wysokości 100 m, należy zmniejszyć obroty, żeby samolot z nakazaną prędkością i odpowiednim opadaniem znalazł się na progu pasa na kilku metrach, a lądowanie nastąpiło we właściwym miejscu.

Reklama