Były prezydent Donald Trump stawił się w sądzie dobrowolnie, musiał poddać się standardowej procedurze przy aresztowaniu, z takimi detalami jak pobranie odcisków palców. Jak wcześniej zapowiadał, nie przyznał się do winy, co oznacza, że czeka go proces. Po krótkim przesłuchaniu został zwolniony.
Czytaj też: Czy demokracja w USA jest na zakręcie
Kilkadziesiąt pudeł z tajnymi dokumentami w posiadłości Trumpa
W Ameryce roi się od spekulacji w sprawie politycznych konsekwencji oskarżenia Trumpa, który ponownie ubiega się o republikańską nominację na kandydata do Białego Domu. Jest to bowiem pierwsze oskarżenie w historii sformułowane przez federalną prokuraturę wobec byłego prezydenta USA. Kilka miesięcy temu kryminalne zarzuty (w sprawie nielegalnych manipulacji w rachunkach biznesowych w celu ukrycia okupu za milczenie o seksie z Trumpem dla pornoaktorki) postawił mu prokurator stanowy w Nowym Jorku.
Jednak oskarżenie w Miami, poważniejsze, jest dziełem prokuratora specjalnego Jacka Smitha, który na polecenie Prokuratury Generalnej, czyli federalnego Departamentu Sprawiedliwości, bada sprawę zabrania dokumentów z Białego Domu. Prowadzi on także śledztwo w sprawie roli Trumpa w szturmie jego zwolenników na Kapitol, co miało zapobiec zatwierdzeniu przez Kongres porażki z Joe Bidenem w wyborach w 2020 r.