Izrael przyjął kontrowersyjną ustawę sądową. Tylko jeden człowiek mógł zatrzymać to szaleństwo
Wiele osób do ostatnich chwil próbowało zatrzymać to szaleństwo. W niedzielę prezydent Izaak Herzog, tuż po wizycie w USA, udał się do szpitala, gdzie po operacji wszczepienia rozrusznika serca przebywał premier Beniamin Netanjahu. Rozmawiali o ewentualnym kompromisie. Próby opóźnienia prac podjęła też opozycja, zgłaszając 140 poprawek, a szefowie służb specjalnych, wojska, ale i zwykli ludzie protestowali miesiącami przed Knesetem. Do demonstracji dołączyła centrala największych związków zawodowych w kraju, zrzeszająca 800 tys. osób. Tym razem, inaczej niż w marcu, nie ogłoszono strajku generalnego, ale szef związku złożył swoją propozycję rozwiązania (odrzuconą zarówno przez koalicję, jak i opozycję).
Prezydent USA Joe Biden zaapelował wczoraj do izraelskich przywódców o kompromis i nalegał, by nie spieszyli się z reformą, która dzieli społeczeństwo. Ale Netanjahu, który stawił się w parlamencie w poniedziałek rano, nie odpowiedział na pytanie dziennikarzy o to, co dalej. Nie odpowiedział nawet „dzień dobry”. To on miał klucz do wyjścia z pułapki, w którą z udziałem koalicjantów zaplątał cały kraj.
Czytaj też: Izrael skręca w prawo. To jak połączenie Polski, Węgier i Trumpa
Dlaczego Netanjahu się ugiął
Widać, że nawet w rządzącej koalicji są ludzie, którzy mieli problem z tą ustawą – głośno o tym mówili liderzy opozycji, przyznając, że w ostatnim czasie z nimi rozmawiali.