Jednym z kierunków działania Rosjan jest obrzydzanie Ukraińców mieszkańcom różnych części Europy, a szczególnie Polski, Słowacji, Niemczech i Czech. Trzeba przyznać, że w Czechach zadanie to jest niezwykle trudne, bowiem nasi południowi sąsiedzi okazali się narodem wyjątkowo rozsądnym i rozumiejącym konsekwencje. My, niestety, dajemy się niekiedy łapać na umiejętne działania informacyjne.
Jednym ze sprzedawanych nam mitów jest ten o rzekomym rozbrojeniu Wojska Polskiego na rzecz Ukrainy – przekazaliśmy jej niby tyle sprzętu, że sami nie mamy czym walczyć. Opinię tę wygłaszają zwykle ludzie, którzy nie potrafią nawet w przybliżeniu powiedzieć, co zostało Ukrainie przekazane i skąd oraz czym obecnie dysponują jednostki, z których sprzęt został zabrany. Nagle się bowiem okazuje, że ilość uzbrojenia raczej u nas rośnie, a nie spada. Ważne jest hasło: oddaliśmy broń i sami nie mamy czym walczyć.
A Rosjanom chodzi o to, by Zachód przestał wspierać Ukrainę. Wiadomo bowiem, że dzielni Ukraińcy walczą – i to dość skutecznie – tylko dzięki temu, że zostali wyposażeni w nowy sprzęt wojskowy pochodzący z państw zachodnich. Rosjan to strasznie wkurza, zwłaszcza że ta kroplówka trzyma Ukrainę przy życiu i nie pozwala Rosji na podboje, jakie sobie zaplanowała. Gdyby Rosjanie przekonali ludność państw europejskich, że pomoc wojskowa dla Ukrainy jest zła, byliby w domu. Rosja powiększyłaby się o dawną republikę ZSRR, którą notabene podbiła też w latach 1918–20. Potem mogłaby się zająć realizacją kolejnych planów, których nic a nic nie ukrywa, wprost