Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zboże i „niewdzięczni” Ukraińcy. PiS chodzi o wybory

Marcin Przydacz, pracownik kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy Marcin Przydacz, pracownik kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy Adam Chełstowski / Forum
Marcin Przydacz z kancelarii prezydenta Dudy wypowiedzią o „niewdzięczności” Ukraińców wywołał niepotrzebne napięcie między naszymi państwami. Ku uciesze Kremla i V kolumny Putina.

Nic dobrego z tego nie wyniknie. Potyczki dyplomatyczne między Polską pod rządami PiS a walczącą z agresją rosyjską Ukrainą pogorszą nasze stosunki ku uciesze Kremla i V kolumny Putina w naszym kraju. Przydacz swoją nierozważną, „postkolonialną” wypowiedzią o „niewdzięczności” Ukraińców wywołał niepotrzebne napięcie między naszymi państwami. Jak to pogodzić z oficjalną linią prezydenta Andrzeja Dudy, który jest twarzą ścisłej współpracy z Ukrainą?

Niefortunna wypowiedź Przydacza

Wydaje się, że chodzi o jesienne wybory w Polsce. Kwestię zbożową obóz Kaczyńskiego stara się wykorzystać do pozyskania głosów polskich producentów rolniczych. PiS ma więc wyborczy interes w przedłużeniu unijnego embarga na import zboża i kilku innych produktów rolniczych z Ukrainy. Bruksela zarządziła embargo do 15 września. Był to gest dobrej woli wobec Polski i państw UE naszego regionu. Premier Morawiecki już 19 lipca oświadczył jednak, że nawet jeśli Komisja Europejska nie przedłuży embarga, jego rząd nie otworzy rynku dla ukraińskiego zboża.

To był prawdopodobnie moment zwrotny, bo pięć dni później prezydent Zełenski przypomniał, że tamowanie eksportu produktów rolnych uderza w żywotny interes kraju, jest niedopuszczalne i sprzeczne z polityką solidarności z napadniętą Ukrainą. I miał rację. Dla Ukrainy eksport zboża jest źródłem przychodów potrzebnych także do finansowania wysiłku zbrojnego. Dlatego Rosja robi wszystko, by zrujnować ukraińskie rolnictwo. A niefortunna wypowiedź pana Przydacza, do niedawna jednego z wiceministrów resortu spraw zagranicznych, obecnie szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, zbiegła się z zerwaniem przez Rosję porozumienia o swobodnym eksporcie ukraińskiego zboża drogą morską z Odessy.

PiS ma w tym interes

Grożąc przedłużeniem embarga wbrew zapowiadanej decyzji Komisji Europejskiej o jego uchyleniu i wbrew stanowisku Kijowa, obóz Kaczyńskiego realizuje swój interes wyborczy, ale niekoniecznie interes narodowy. Dobrze to ujął Andrij Sybiha z kancelarii prezydenta Ukrainy: „Odrzucamy próby narzucenia polskiemu społeczeństwu bezpodstawnej opinii, że Ukraina niby nie docenia pomocy ze strony Polski. Polska broń w rękach ukraińskich żołnierzy skutecznie odstrasza rosyjskiego agresora. A wspieranie nas bronią to nie dobroczynność, ale inwestycja we własne bezpieczeństwo Polski. Nie ma nic gorszego, niż kiedy twój wybawca wymaga od ciebie zapłaty za rachunek, nawet kiedy ociekasz krwią”. A rzecznik ukraińskiego MSZ po spotkaniu z polskim ambasadorem, wezwanym do resortu w związku ze słowami Przydacza o ukraińskiej „niewdzięczności”, podkreślił, że przyjaźń ukraińsko-polska jest głębsza od doraźnej gry politycznej” (za: „GW” z 2 sierpnia).

Reakcje ukraińskie wydają się spokojniejsze i dojrzalsze niż polityków pisowskich. Potyczki dyplomatyczne nie służą ani Polsce, ani Ukrainie, a tylko grupom interesu gotowym grać kartą nacjonalistyczną. Polska powinna wesprzeć zabiegi dyplomacji unijnej i zachodniej o odblokowanie eksportu zboża. Rząd Zjednoczonej Prawicy powinien wyjaśnić polskim rolnikom, jak doszło do niezgodnego z ustaleniami wysypu ukraińskiego zboża na rynek polski, co spowodowało protesty. Postawiły one PiS w trudnej sytuacji przed wyborami, bo głosy wsi mogą przesądzić o ich wyniku. Jednak trudności nie rozwiązuje się wywoływaniem innych trudności. Metoda „ząb za ząb” – wezwanie na dywanik w Warszawie za wezwanie na dywanik w Kijowie – to żadna polityka, tylko prężenie muskułów. Sojusz polsko-ukraiński czasu wojny zasługuje na więcej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną