Oskarżony o nadużycie władzy w celu nielegalnego utrzymania się na stanowisku prezydenta po przegranych wyborach Donald Trump stawił się w czwartek przed sądem federalnym w Waszyngtonie, gdzie przedstawiono mu zarzuty. Przyleciał do stolicy w asyście agentów Secret Service własnym prywatnym samolotem z New Jersey, gdzie przebywał w swoim klubie golfowym. Przed sądem demonstrowało z banerami koło stu osób, jego zwolenników i przeciwników.
Panie Trump!
Przewodnicząca posiedzeniu sędzia magistrat Moxila A. Upadhyaya zwracała się do oskarżonego per „panie Trump”. Po zadaniu rutynowych pytań o nazwisko i wiek pouczyła go o jego prawach, poinformowała, jaka grozi mu kara – łącznie ponad 600 lat więzienia – i ostrzegła, że przestępstwem jest wywieranie nacisków lub grożenie sędziom przysięgłym i świadkom. Jak oczekiwano, były prezydent nie przyznał się do winy.
Upadhyaya, z upoważnienia prowadzącej sprawę Trumpa sędzi Tanyi Chutkan, wyznaczyła na 28 sierpnia datę następnego przesłuchania. Na czwartkowe nie wpuszczono kamer. Trump opuścił sąd i udał się z powrotem do New Jersey. Przed wejściem do samolotu powiedział mediom, że „to smutny dzień dla Ameryki”, a wytoczona mu sprawa to „prześladowanie politycznego przeciwnika”.
Bliski termin następnego przesłuchania obserwatorzy komentują jako sygnał, że sędzia Chutkan, znana z surowych wyroków na uczestników szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 r.