Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wojna Izraela z Hamasem. Zachód się podzielił. To się może wymknąć spod kontroli

Protest propalestyński w niemieckim Dortmundzie, 29 października 2023 r. Protest propalestyński w niemieckim Dortmundzie, 29 października 2023 r. AA / ABACA / Abaca Press / Forum
Konflikt na Bliskim Wschodzie rozlewa się na inne kraje, ale i polaryzuje zachodnią opinię publiczną. Z jednej strony organizowane są wielotysięczne manifestacje poparcia dla Palestyny, z drugiej – rośnie antysemityzm w sieci i poza nią.

Najwięcej demonstrantów zebrało się w centrum Londynu – organizatorzy niedzielnego marszu mówią o ponad 100 tys. osób (agencja Reutera pisze o 50–80 tys.). To już druga tak wielka manifestacja w brytyjskiej stolicy od 7 października, kiedy Hamas zaatakował terytorium Izraela. Podobne inicjatywy miały w ciągu ostatnich dwóch tygodni miejsce praktycznie we wszystkich większych miastach zachodniej Europy i USA, choć nie zawsze kończyły się na wezwaniach do zawieszenia broni w Gazie. W Rzymie dwójka protestujących zdarła flagę Izraela z masztu przed siedzibą FAO, agendy ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa. 19 października w Berlinie doszło do starć między demonstrantami i policją, 174 osoby aresztowano, 65 funkcjonariuszy odniosło obrażenia. Większość dużych miast i landów w Niemczech wprowadziło zakaz organizowania wieców i manifestacji poparcia dla Palestyńczyków, za co lokalnym władzom zresztą się oberwało – również od przedstawicieli społeczności żydowskiej.

Ponad setka niemieckich intelektualistów żydowskiego pochodzenia napisała w ubiegłym tygodniu list otwarty krytykujący nie tylko zakaz, ale i decyzje o zwiększeniu obecności policji w dzielnicach z największym odsetkiem mieszkańców pochodzących z Turcji i krajów arabskich. Sygnatariusze petycji nazwali to „okupacją dzielnic arabskich przez policję”, oskarżyli mundurowych o polowanie nawet na najmniejsze przejawy solidarności z Palestyną i mieszkańcami Gazy. Władze federalne odrzucają zarzuty o naruszanie wolności słowa i wypowiedzi, argumentując, że demonstracje zostały zdelegalizowane, bo pojawiały się na nich hasła antysemickie.

Reklama