615. dzień wojny. Moździerz, niezwykle groźna, lekka, prosta broń. I denerwująca dla wroga
Ukraińcy kontynuują kontrofensywę, obecnie prowadzoną już tylko pod Orichiwem na tzw. kierunku melitopolskim i na południe od Bachmutu. W obu przypadkach robią niewielkie postępy, ale nadal nie ma przełomu, nie zdobyli też żadnej miejscowości.
Czytaj też: Co robić, jeśli Rosja zaatakuje Polskę. Potrzebujemy 24 planów
Ukraińcy zmienili priorytety
Wydaje się, że Ukraińcy zmienili priorytety i zamiast starać się zdobywać teren, nastawiają się na zadawanie Rosjanom jak największych strat (przy oszczędzaniu własnych sił). Dzieje się tak przede wszystkim pod Awdijiwką, gdzie najeźdźcy atakują bez opamiętania i znajomości taktyki, i pod Kupiańskiem, gdzie ostatnio Rosjan zaskoczył niespodziewany kontratak (Ukraińcy odzyskali wieś Serhijiwka na zachód od Swiatowego).
Czy to właściwa droga? Trudno powiedzieć, bo ogólnie rzecz biorąc, Rosjanom można zadać straty, a ich nastawienie się nie zmienia. Nie odpuszczą, nie zrezygnują, będą walczyć, wciąż przysyłając poborowych, którzy będą coraz gorzej wyszkoleni, za to będzie ich dużo.
Jedyną nadzieją Ukrainy jest po prostu pozbawienie Rosjan lokalnej przewagi militarnej. Jeśli zlikwiduje się dużą ilość sprzętu bojowego, którego w końcu nie będą w stanie uzupełnić, samą piechotę można po prostu rozjechać czołgami. Ukraińskie dowództwo wierzy, że zadając krwawe straty, da się osiągnąć przewagę ułatwiającą działania ofensywne. Ale nawet jeśli to zadziała, to na efekty trzeba poczekać.