Świat

„Szaleniec” Javier Milei prezydentem Argentyny. To będzie era wielkiego eksperymentu

Javier Milei zwyciężcą drugiej tury wyborów prezydenckich w Argentynie Javier Milei zwyciężcą drugiej tury wyborów prezydenckich w Argentynie Augustin Marcarian / Reuters / Forum
Neoliberał o skrajnie prawicowych, często wzajemnie sprzecznych poglądach społecznych pokonał w niedzielnej drugiej rundzie wyborów odchodzącego ministra finansów Sergio Massę. Jego prezydentura zapowiada się na totalną rewolucję w zarządzaniu państwem.

Javier Milei, który w pierwszej turze 22 października tylko nieznacznie pokonał Massę, tym razem wygrał zdecydowanie. Zdobył 55,69 proc. głosów, podczas gdy były już szef resortu finansów 44,3 proc. Wyniki są oficjalne, bo Massa porażkę uznał. Nie jest to bez znaczenia, dlatego że jeszcze przed niedzielnym głosowaniem Javier Milei zapowiadał, w typowym dla nacjonalistyczno-populistycznych liderów stylu, że nic nie jest w stanie zabrać mu zwycięstwa – jeśli więc nie wygra, uzna głosowanie za sfałszowane i wezwie swoich zwolenników do obrony jego kandydatury. To nie dziwi, biorąc pod uwagę fascynację Mileia Donaldem Trumpem i Jairem Bolsonaro, czyli politykami, którzy składali dokładnie takie same deklaracje. Ostatecznie jednak walczyć o prezydenturę nie będzie musiał ani na ulicy, ani w sądzie, bo wygrał ją bardzo wyraźnie.

Czytaj też: Brazylia i Argentyna chcą mieć wspólną walutę. Co to za fantazja?

Milei zapowiada nową erę

W czasie przemówienia na wieczorze wyborczym w Buenos Aires określił swoje zwycięstwo „cudem”, zaanonsował też „rozpoczęcie nowej ery w historii kraju”. Wystosował również przekaz do partnerów zagranicznych, spośród których wielu poważnie niepokoiło się sytuacją polityczną i gospodarczą Argentyny. Odchodzący peronistyczny rząd Alberto Fernandeza nie tylko nie potrafił opanować kryzysu ekonomicznego, ale doprowadził do znacznego pogorszenia się relacji z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, w którym Argentyna zadłużona jest na ponad 50 mld dol.

Reklama