Do ostatnich chwil nie było wiadomo, czy negocjacje nie zakończą się fiaskiem. Państwa naftowe wspierane przez lobbystów sektora paliw kopalnych robiły, co mogły, żeby w ustaleniach nie znalazły się odwołania do zaprzestania lub zmniejszenia wydobycia oraz wykorzystania ropy naftowej i gazu. Owszem, walczmy z globalnym ociepleniem przez zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych. Czy musi to jednak od razu oznaczać konieczność odejścia od ropy lub gazu?
Odchodzenie od paliw kopalnych
Każde lepiej wyedukowane dziecko wie, że to właśnie spalanie paliw kopalnych jest głównym źródłem emisji, więc jeśli chce się poważnie je zmniejszyć, należy zlikwidować przyczynę. Nafciarze przekonują, że redukcja emisji może także oznaczać wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla. To, że odpowiednie technologie są w powijakach i nie wiadomo, czy da się je skalować tak, by opłacalnie eliminować duże ilości CO2, jest w argumentacji starannie pomijane.
W Dubaju jednak nie udało się powtórzyć tricku z poprzednich szczytów klimatycznych w Glasgow i Szarm el-Szejk, kiedy to właśnie na ostatniej negocjacyjnej paliwowemu lobby udawało się usunąć z tekstu porozumienia końcowego niewygodne stwierdzenia. W Dubaju zbyt wielu zbyt poważnych graczy, z Unią Europejską na czele, stanęło twardo na stanowisku, że COP28 musi zakończyć się przełomem odradzającym nadzieję, że walka o zatrzymanie wzrostu temperatury atmosfery na poziomie 1,5 st.