Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Otwiera się kolejny front? Ataki na Morzu Czerwonym przenoszą bliskowschodni konflikt do Europy

Jemeńska Straż Przybrzeżna patroluje cieśninę Bab-el-Mandeb na Morzu Czerwonym, grudzień 2023 r., Jemeńska Straż Przybrzeżna patroluje cieśninę Bab-el-Mandeb na Morzu Czerwonym, grudzień 2023 r., Khaled Ziad / AFP / East News
Początkowo drony i rakiety wystrzeliwane przez jemeńskie grupy zbrojne Hutich miały uderzać tylko w statki pływające pod banderą izraelską lub przewożące ładunki do tamtejszych portów. Teraz zagrożone są niemal wszystkie jednostki.

Działalność Hutich na jednym z najważniejszych morskich szlaków handlowych to kolejny front trwającego już prawie trzy miesiące konfliktu pomiędzy Izraelem a Hamasem. Wywodzący się głównie z północnych obszarów Jemenu Huti to jedni z najzagorzalszych przeciwników Izraela na Bliskim Wschodzie. Pod względem religijnym należą do zajdytów, szyickiego odłamu islamu, są więc naturalnymi koalicjantami Iranu. Reżim w Teheranie od lat wspiera ich zbrojnie i finansowo w toczącej się w Jemenie wojnie domowej, w której Huti już ósmy rok walczą o przejęcie kontroli nad państwem przeciwko sprzymierzonemu z Saudyjczykami rządowi centralnemu w Sanie. W publikowanych w internecie filmach propagandowych wielokrotnie deklarowali nienawiść nie tylko wobec Izraela jako podmiotu politycznego, ale też Żydów na całym świecie, Stanów Zjednoczonych i krajów Europy Zachodniej.

Czytaj także: Jest niebezpiecznie. Czy USA mają jeszcze siły, żeby skutecznie strzec naszego świata?

Huti atakują na Morzu Czerwonym

Trwające od kilku tygodni ataki na statki przepływające przez Morze Czerwone, jeden z najważniejszych dla handlu akwenów na świecie, prowadzone są przez Hutich w ramach solidarności z bombardowaną przez Izrael Strefą Gazy. Zgodnie z ich deklaracjami jemeńskie milicje miały początkowo brać na cel jedynie jednostki izraelskie albo takie, co do których bezsprzecznie dało się stwierdzić, że kierują się do izraelskich portów.

Reklama