756. dzień wojny. Co tak naprawdę spadło pod Mirosławcem? Rosjanie twierdzą, że to ich robota
Trwają wysiłki w Europie, by znaleźć fundusze i sposób na dalsze wspomaganie Ukrainy. Liderzy wiedzą już, że jej upadek oznacza uruchomienie odliczania do ataku na NATO. Dlatego to takie ważne. Dodatkowo i paradoksalnie Europie pomógł się obudzić Donald Trump, oświadczając, że jeśli poszczególne kraje nie będą przeznaczać na zbrojenia ponad 2 proc. PKB, to wyprowadzi USA z NATO. I tu żartów nie ma.
Europejskie kraje same zaczęły szukać dodatkowych pieniędzy na pomoc Ukrainie, ale i własne dozbrojenie, rozumiejąc, że tylko potężniejsza siła militarna jest w stanie zatrzymać Putina (lub jego następcę). Rosjanie nie zaatakują, jeśli ocenią, że nie mają najmniejszych szans. Podkreślmy: nie kiedy my będziemy tak uważali, ale kiedy oni będą tak myśleć.
Na razie Rosja zacieśnia relacje z sojusznikami, jak Iran czy Korea Północna, licząc na pomoc w odbudowie po ciężkich stratach poniesionych w Ukrainie. Siergiej Szojgu oświadczył na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, że do końca roku sformują dwie nowe armie, 14 dywizji i 16 brygad. To liczby fantastyczne, zwiększające siły Rosjan o połowę. W Ukrainie aż tyle nie potrzebują (dodajmy, że Polska ma cztery dywizje i dwie w trakcie formowania; Niemcy mają dwie, trzecią do misji pokojowych). Czy to im się uda, nie wiadomo, ale rozmach jest.