To będą czwarte z rzędu igrzyska bez Rosji. Nawet jeśli sportowcy pojawią się w Paryżu, decyzją Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego formalnie nie będą tam reprezentować swojego kraju. Podobnie jak dwa lata temu w Pekinie, trzy lata temu w Tokio i sześć lat temu w Pjongjangu. Wówczas było to pokłosie skandalu dopingowego.
Dziurawe wykluczenie za doping
Kultywując radzieckie tradycje, na organizowanych u siebie igrzyskach w Soczi w 2014 r. Rosjanie systemowo podawali doping swoim sportowcom. Wszystko było wcześnie i dokładnie zaplanowane; już na etapie budowy laboratorium zadbano, by umieścić w nim ukryte pomieszczenie, gdzie podmieniano próbki pobrane od rosyjskich zawodników. Szczegóły procederu można obejrzeć w oscarowym dokumencie „Ikar”.
Decyzją Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA) Rosję objęto zakazem startu w międzynarodowych zawodach. Ale MKOl nie chciał, by sportowcy ponosili zbiorową odpowiedzialność. Pozwolił im więc wystąpić w kolejnych igrzyskach, tyle że nie jako reprezentantom ich kraju. Skończyło się na tym, że zamiast Rosji mieliśmy Rosyjski Komitet Olimpijski i Olimpijskich Sportowców z Rosji. Wyszła farsa: Rosjanie śmiali się sportowemu światu w twarz. Cóż z tego, że nie mogli startować pod własną flagą, skoro mieli uniformy czy opaski w jej barwach?