Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

778. dzień wojny. Rosjanie się obudzili, znów mocno atakują. Ale pomyłki też im się zdarzają

Rosyjski Su-35 z czerwonymi gwiazdami na kadłubie Rosyjski Su-35 z czerwonymi gwiazdami na kadłubie Shen Jinke / Xinhua / EAST NEWS
Było w tej wojnie całkiem sporo przypadków porażenia własnych wojsk albo zestrzelenia własnych samolotów. I choć zdarzyło się to obu stronom konfliktu, to Rosjanom częściej. Jak się temu zapobiega?

Nocą Rosjanie znów dokonali silnego ataku. Osiem samolotów MiG-31K odpaliło trudne do zwalczania pociski hipersoniczne Ch-47M2 Kindżał, niszcząc skład gazu ziemnego w pobliżu Stryj koło Lwowa. 20 pocisków skrzydlatych Ch-101 odpalili z bombowców strategicznych Tu-95MS, użyli też 40 dronów Shahed-136. Znaczna część została zestrzelona, ale sporo trafiło w dużą elektrociepłownię w Trypolu, ok. 25 km na południe od Kijowa. Mocno ucierpiała, jest na granicy zniszczenia, a to główna elektrownia zasilająca stolicę. Zaatakowano też elektrownie pod Lwowem, Charkowem i Iwano-Frankowskiem.

Amerykanie brną tymczasem w potępianie ukraińskich ataków na rafinerie ropy, zapominając o rosyjskich uderzeniach w ukraiński system energetyczny. Twierdzą nawet, że rafinerie to cel niewojskowy. To kwestia interpretacji konwencji genewskich i ich protokołów, a sprawa jest prosta: służą wysiłkowi wojennemu czy nie? Jeśli dostawy paliw są dla wojska ważne, to odpowiedź jest jedna.

Administracja w USA wierzy, że jeśli wzrosną ceny benzyny, Donald Trump wybory wygra w cuglach. Naszym zdaniem wygra i tak, więc USA będą raczej stracone dla europejskiego bezpieczeństwa, ale i stracą Europę w ewentualnym konflikcie na Pacyfiku. A Chiny mogą się okazać równie groźnym przeciwnikiem co Rosja.

Reklama