841. dzień wojny. Pokaz siły na Pacyfiku. Dlaczego Amerykanie kompletnie nie rozumieją Rosji?
Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew znów prowadzi interesujące dywagacje na Telegramie. Jak twierdzi, sankcje to niewypowiedziana wojna Zachodu. Z jednej strony, przyznaje, można na to nie reagować. Nauczyliśmy się żyć z sankcjami i je omijać. Z drugiej strony reagować trzeba. Powinny to robić władze, ale i ludzie, po prostu z miłości do Rosji.
Jak reagować? Tłumaczy: należy codziennie robić krzywdę krajom, które nałożyły na Rosję ograniczenia: ich gospodarkom, instytucjom, władzom, ale i obywatelom. Bić w nich na wszelkie sposoby. Zastraszać, paraliżować pracę firm, namierzyć słabe strony w technologiach, niszczyć energetykę, transport, przemysł, uderzać w usługi bankowe i socjalne. Wytworzyć atmosferę strachu dla całej krytycznej infrastruktury.
Europejczycy boją się, że uzbrojenie trafi do ich wrogów? To należy sprzedać wrogom wszelki sprzęt prócz jądrowego (na razie)! Obawiają się anarchii i wzrostu przestępczości? Należy pomóc w dezorganizacji miejskich władz. Boją się zagrożenia w kosmosie? No to je dostaną. Boją się strajków, rozruchów? No to je organizujmy! Zamieńmy ich życie w koszmar. I tak dalej w tym stylu.
Ale czy Rosjanie już tego nie robią? Nie podburzają, nie podważają zaufania do władz, nauki, autorytetów? Przećwiczyli to w pandemii, poszło nieźle, a teraz dawaj, na Ukrainę i nie tylko. Trzeba ich skłócić, ale i wprowadzić swoich ludzi do związków zawodowych, partii, organizować zamieszki, strajki, blokady.