Premier strachu
Beniamin Netanjahu, czyli premier strachu. Dla niego to już jest wojna o wszystko
Netanjahu uważa się za skrzyżowanie Mojżesza i Churchilla. A naród żydowski powinien mu być wdzięczny, że jest jego przywódcą – twierdzi prof. Daniel Bar-Tal, emerytowany psycholog społeczny z uniwersytetu w Tel Awiwie. I dodaje: – W przeszłości krążyły plotki, że nie płaci za posiłki w restauracjach. Teraz w jednej ze spraw karnych przeciwko niemu okazało się, że przyjmował drogie cygara i szampany. Przed laty jego żona Sara stwierdziła, że „Bibi jest zbyt wielkim przywódcą dla tego kraju”.
Rodzina jest dziś szczególnie słabym punktem izraelskiego premiera – nielubiana powszechnie żona o wybuchowym charakterze oraz syn Jair, mieszkający w luksusowej willi przyjaciela Netanjahu w USA, gdzie zajmuje się głównie pisaniem podsycających emocje postów w mediach społecznościowych. – Ludzie widzą podwójne standardy: jego syn opala się na Florydzie, a na wojnę wysyła się tysiące młodych żołnierzy i rezerwistów, też czyichś synów i ojców – dodaje znany izraelski dziennikarz polityczny Akiwa Eldar.
Niedawno Izraelczyków oburzyły informacje, że po rozpoczęciu wojny rodzina Netanjahu przeniosła się do willi w Jerozolimie wyposażonej m.in. w schron przeciwatomowy. Ostatnio mieli tam oczekiwać na spodziewany odwet rakietowy ze strony Teheranu. Ugodziło to w wizerunek premiera, który lubi pozować na silnego przywódcę w stylu maczo. – W rzeczywistości jego działania są motywowane głębokim strachem przed utratą władzy. Dlatego otacza się niekompetentnymi ludźmi, na których łatwo zrzucić winę i których łatwo się pozbyć. Jest owładnięty manią prześladowczą. A jego siła to tylko pozory – uważa prof. Szaul Kimhi, psycholog z uniwersytetu w Tel Awiwie.
Strach przed utratą władzy to coraz częściej przywoływany w Izraelu motor działań 74-letniego premiera Izraela.