Według Sztabu Generalnego Korei Południowej (JCS) do detonacji doszło w godzinach południowych miejscowego czasu. Zniszczona została nieużytkowana już infrastruktura transportowa. Po stronie Południa nie było żadnych bezpośrednich strat. Seul zareagował oddaniem strzałów ostrzegawczych.
Czytaj także: Kim szykuje się na wojnę, Rosja spadła mu z nieba. Skutki dla świata byłyby niewyobrażalne
Pjongjang prowokuje
To kolejne z serii prowokacyjne działanie północnokoreańskiego reżimu Kim Dzong Una. Sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest coraz bardziej napięta. Pjongjang już wcześniej zapowiedział, że całkowicie zerwie połączenia drogowe i kolejowe z Koreą Południową oraz wzmocni militarnie tereny po swojej stronie granicy.
Niszczenie infrastruktury międzykoreańskiej jest gestem symbolicznym. Ma pokazać zdecydowanie Pjongjangu w dążeniu do zerwania wszelkich form współpracy między dwoma krajami. Kim Dzong Un wielokrotnie zapowiadał porzucenie idei pokojowego zjednoczenia Półwyspu Koreańskiego. A w ostatnich miesiącach systematycznie pogarszał relacje z Seulem. Północ oskarża mi.in. Południe o wysyłanie dronów nad Pjongjang i rozrzucanie antyreżimowych ulotek (czego Południe nie potwierdza). Grozi odpowiedzią zbrojną.
Czytaj także: Będzie wojna w Korei? Od lat 50. nie było tutaj tak groźnie
Ministerstwo obrony Korei Północnej wydało oświadczenie z zapowiedzią, że cały obszar Korei Południowej „może zamienić się w stosy popiołów”, jeśli Pjongjang zdecyduje się na atak.