Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trump już rozdaje ciosy, ruszyła lawina dekretów. I groźnych teorii na temat Muska

Donald Trump w Białym Domu, 20 stycznia 2025 r. Donald Trump w Białym Domu, 20 stycznia 2025 r. Pool / ABACA / Abaca Press / Forum
Przegląd eksperckich i politycznych komentarzy po powrocie Republikanina do Białego Domu wskazuje na mieszankę zaskoczenia i strachu. Media piszą, że Trump zdjął rękawiczki i od razu zaczął rozdawać ciosy, wprawiając co niektórych w szok.

„Ulubionym motywem wystąpień Donalda Trumpa jest sam Donald Trump” – pisze w korespondencji z Waszyngtonu Susan B. Glasser, uznana publicystka „New Yorkera”. Jak podkreśla, pod względem retoryki nic się nie zmieniło w porównaniu z poprzednią inauguracją – i to samo prawdopodobnie będzie można powiedzieć o całej kadencji. Nie będzie inaczej, będzie identycznie, tylko bardziej – sugeruje Glasser. I przytacza typowe dla Trumpa hiperbole, przypominając, że w trakcie wiecowego przemówienia obiecał zwolennikom „najlepszy pierwszy dzień, największy pierwszy tydzień i najbardziej niepowtarzalne pierwsze sto dni w historii USA”. Punktuje też paradoksy z inauguracyjnego przemówienia, na czele z faktem, że Trump jest „znanym grzesznikiem” i „pierwszym skazańcem, który zamieszka w Białym Domu”, a mimo to uważa, że „Bóg uratował go, by uczynił Amerykę znowu wielką”.

Zdaniem Glasser przemówienie Trumpa nie było wcale optymistyczne, nawet jeśli za takie zostanie uznane przez jego wyborców. Prezydent rzucił sporo niekonkretnych haseł, zagroził wojną Panamie, zapowiedział odwołanie nieistniejącej legislacji o samochodach elektrycznych. Trudno się tym przejmować, brać to serio – pisze Glasser. O drugiej kadencji Trumpa nie wiadomo bowiem nic poza jednym: będzie, jak w każdej sferze życia, w całości skoncentrowany na sobie.

Czytaj też: Trump w Białym Domu, alert na całym świecie. Różne scenariusze dla Polski

Trump powraca, dominuje lęk

Znacznie mniej optymistyczny jest Terry Szuplat, niegdyś speechwriter i doradca do spraw komunikacji Baracka Obamy.

Reklama