Smutno i straszno robi się człowiekowi na duszy, gdy uświadomi sobie, że gdyby Donald Trump miał kaprys, by wesprzeć starania Karola Nawrockiego o prezydenturę, to zapewne mógłby dorzucić mu kilka procent głosów – akurat tyle, ile w przeciwnym wypadku brakowałoby mu do zwycięstwa. Wie o tym PiS i z całą pewnością zrobi wszystko, co w jego mocy, aby wyprosić jakieś małe słówko Elona Muska na X albo zdjęcie Trumpa z Nawrockim. Tylko że to trochę jak prosić lwa, żeby ryknął. Choćby stu Bielanów i stu Tarczyńskich dmuchało, wiatry w Waszyngtonie powieję, kędy chcą. A swoją drogą, jakże niepoważna stała się polityka w epoce mediów społecznościowych. Tylko że losy jednostek i narodów pozostają sprawą poważną.
Różne scenariusze dla Polski
Chyba nigdy w najnowszej historii zmiana lokatora w Białym Domu nie wywoływała takiego alertu w całym świcie, jak ma to miejsce tym razem. Trzeba oddać Donaldowi Trumpowi to jedno, że z powodu jego nieprzewidywalności, dodatkowo wzmożonej przez zawarty przez niego dziwny triumwirat z dwoma innymi ekscentrykami – Elonem Muskiem i J.D. Vancem – świat najzwyczajniej w świecie się go boi. A skoro się boi, to już teraz ważne wydarzenia na arenie międzynarodowej można odczytywać jako wywołane albo inspirowane przez Trumpa i jego kolegów. Tak ocenia się upadek rządów w Niemczech i w Kanadzie, a nawet rozejm między Izraelem a Hamasem.
Oczywiście trudno jest zmierzyć wpływ Trumpa na politykę światową przed przed pełnym przejęciem przez niego urzędu prezydenta USA, ale nie mamy chyba wątpliwości, że jakiś wpływ on sam i jego kompani, a zwłaszcza Elon Musk, mają.