Lokalny biskup błyskawicznie zareagował na wystąpienia w internecie, w których duchowny twierdził, że Franciszek nie jest i nigdy nie był papieżem, a zatem od 11 lat Kościołem rządzi „antypapież”. Powód? Jego poprzednik Benedykt XVI – zdaniem kontestatora – nie zrzekł się formalnie urzędu, tylko jego pełnienia. A w Kościele rzymskokatolickim nie może być równocześnie dwóch papieży.
Tę interpretację powtarzają inni niechętni Franciszkowi duchowni. Tylko w minionym roku trzech księży pracujących we Włoszech – w tym Argentyńczyk, a więc rodak – publicznie nazwało go „uzurpatorem”, „heretykiem”, „nieważnie wybranym na konklawe”. I wszyscy zostali ekskomunikowani. Z mocy prawa kościelnego, które podważanie prawowitości urzędującego papieża traktuje jako ciężką herezję i schizmę. Tu akurat młyny kościelne mielą szybko. Zwłaszcza że podważanie legalności wyboru Franciszka stawia pod znakiem zapytania także wszystkie jego decyzje. W tym personalne, np. nominacje kardynalskie czy biskupie.
Jeden z kontestatorów apeluje do kardynałów powołanych przed wyborem Franciszka, aby zwołali konklawe i „prawidłowo” wybrali następcę Benedykta. Tak się nie stanie, ale tli się zarzewie buntu. Tymczasem 88-letni Franciszek boryka się z licznymi dolegliwościami: rwa kulszowa, chore kolano, trudności z oddychaniem. Zapalenie oskrzeli zmusiło go w zeszłym tygodniu do ograniczenia urzędowych spotkań. Zwykle odbywają się one w bibliotece Pałacu Apostolskiego. Niedomagający Franciszek miał postanowić, że przez kilka dni miejscem audiencji będzie Dom św. Marty, gdzie ma swój apartament. A trzeba pamiętać, że służba prasowa Watykanu informuje o stanie zdrowia papieża tylko wtedy, gdy jest coś na rzeczy.