1101. dzień wojny. Wszystkie grzechy ukraińskich dowódców. Idą zmiany, okienko się zamyka
Rosyjski politolog Konstanty Simonow, którego nie należy mylić z sowieckim pisarzem o tym samym nazwisku, obwieścił w wywiadzie dla Rambler Nowosti: „Dla nas rozwód USA i Europy to polityczny plus. Ale nie możemy się oszukiwać. Pozostajemy oczywistym graczem na rynku węglowodorów, a Trump nadal nas dusi. Nie zniósł ani jednej sankcji, choć mógł anulować przynajmniej część, ostatnie przyjęto 10 stycznia. Warto zachować ostrożność w ocenie działań amerykańskiego prezydenta i jego wypowiedzi, np. na temat zakupów rosyjskiej ropy. Teraz zdaje się zapraszać nas do swojego świata, co jest trochę niezwykłe. Od dawna jesteśmy wrogami strategicznymi, a okazało się, że głównymi wrogami USA są Chiny i Europa, a z Rosją można współpracować”.
Najwyraźniej Rosjanie też nie dowierzają w to, co się dzieje. Cieszyć się czy czekać? Poziom braku zaufania do USA jest wśród rosyjskich elit głęboki, a Trump też nie ułatwia. Nieco zmienia pogląd, bo może dostrzegł, że Putin go roluje. Rosyjski prezydent odrzucił właśnie możliwość negocjacji na amerykańskich zasadach, stawiając jako warunek wstępny odwrót ukraińskich wojsk z reszty obwodów donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego i oddanie pod panowanie Moskwy ponad miliona obywateli. Samo Zaporoże to ok. 700 tys. mieszkańców.
Oczywiście nie ma o tym mowy. Trump doskonale wie, że świat, a nawet sami Amerykanie uznaliby to za porażkę. A nie ma gwarancji, że Rosjanie po czymś takim faktycznie zaczną rozmawiać i nie postawią kolejnego żądania. 27 lutego delegacje znów