Świat

Trump zwalnia generałów. Można zacząć panikować. Czystka bez precedensu, reguł już nie ma

Gdy w czasie kampanii Donald Trump sugerował czystkę wśród najwyższych dowódców, a potem nominat na sekretarza obrony Pete Hegseth mówił o tym już wprost, amerykańscy eksperci od bezpieczeństwa wciąż powątpiewali – bo taki ruch to trzęsienie ziemi. Gdy w czasie kampanii Donald Trump sugerował czystkę wśród najwyższych dowódców, a potem nominat na sekretarza obrony Pete Hegseth mówił o tym już wprost, amerykańscy eksperci od bezpieczeństwa wciąż powątpiewali – bo taki ruch to trzęsienie ziemi. Donald Trump / Facebook
Stanowiska tracą ludzie, których zadaniem była stabilizacja systemu bezpieczeństwa USA. To bezprecedensowa czystka na szczytach sił zbrojnych.

32 dni po objęciu władzy prezydent USA ogłosił zmianę przewodniczącego kolegium szefów połączonych sztabów, formalnie najważniejszego oficera w amerykańskich siłach zbrojnych. Stanowisko stracił gen. Charles Q. Brown, którego sam Donald Trump w swoim czasie mianował zwierzchnikiem lotnictwa. W pożegnalnym wpisie też stwierdził, że to godny szacunku dżentelmen i świetny przywódca, ale najwyraźniej przestał pasować do układanki.

Czarnoskóry generał stał się symbolem „wokizmu”, który ekipa Trumpa zwalcza, choć nikt nie jest w stanie udowodnić, że zaszedł tak wysoko w wyniku jakichś ideologicznych preferencji. Brown stał się ofiarą nowej ideologii – symbolicznego niszczenia przejawów wielokulturowości oraz odwracania, niezależnie od kosztów, decyzji Joego Bidena. Gdy w czasie kampanii Trump sugerował czystkę wśród najwyższych dowódców, a potem nominat na sekretarza obrony Pete Hegseth mówił o tym już wprost, amerykańscy eksperci od bezpieczeństwa wciąż powątpiewali – bo taki ruch to trzęsienie ziemi.

Czytaj także: Trump zaskakuje codziennie, Europa się budzi. Jakie są trzy główne cele Putina?

Reguł już nie ma

A jednak się zdarzył. Niedawno Hegseth mówił całkiem otwarcie, że najgłupszym przesłaniem w armii jest „siła w różnorodności”. Na celownik wziął nie tylko Browna. Stanowisko straciła też kobieta, pani admirał stojąca na czele operacji morskich, czyli w praktyce potężnej marynarki wojennej USA. Do admirał Lisy Franchetti w tej turze czystek dołączył biały mężczyzna, czterogwiazdkowy generał lotnictwa James Slife, zastępca szefa sztabu sił powietrznych.

Reklama