Świat

Ostatnie dni Konstachy

Śmierć, ostrzały, znowu śmierć. Paweł Reszka pisze prosto z frontu pod Konstantyniwką

Gdy zapada zmrok, drony zmienia się na te z noktowizją i termowizją. Gdy zapada zmrok, drony zmienia się na te z noktowizją i termowizją. Genya Savilov/AFP / East News
Front wygląda jak na katastroficznym filmie z przyszłości. Wielkie pustkowie, zgliszcza, ziemia niczyja, nad którą wiszą drony. Maszyny-zabójcy wyczulone na najmniejszy ruch.

Ukraińcy budują kolejne linie obrony. Nawet bez amerykańskiej pomocy mogą się tam pewnie trzymać jeszcze miesiącami. Rosjanie zaś próbują przesączać się przez ukraińskie pozycje, przy okazji ostrzeliwują i zrównują z ziemią kolejne przyfrontowe miasta. Właśnie przyszedł czas na 80-tysięczną kiedyś Konstantyniwkę, na którą wszyscy mówią Konstacha.

Śmierć

Kawiarnia Coffeine. W mieście nie ma już takich miejsc: croissanty na słodko i na wytrawnie. Kawa. – Trzymamy się jeszcze – mówi właścicielka z uśmiechem. – A niedaleko działa nawet salon piękności! – Serio? – Fryzury, manicury, można sobie nawet przedłużyć rzęsy… Przy słowie „rzęsy” wybuch. Za chwilę następny. Rosyjskie bomby lotnicze spadły kilkaset metrów stąd.

Trafiły w mały bazarek. Dwupasmowa ulica, sklepy, stragany. Drzewa nie mogły zatrzymać odłamków. Poprzewracane, ogołocone z gałęzi. Wszystko zasypane szkłem. Zewsząd jęki. Lena płacze spazmatycznie. Mężczyzna u jej stóp to Wiktor. Leży pod brzozą, jakby spał. – Mąż – tłumaczy. – Przed chwilą wyszedł z domu. Usłyszałam wybuch. Dzwonię, dzwonię! Nie odbiera. Przybiegłam tutaj. Znalazłam.

Ratowniczka podbiega do Wiktora: – Martwy! Pędzi dalej, bo niedaleko dwóch żywych z ciężkimi obrażeniami. Mężczyzna z oderwaną ręką. Nieprzytomny, na brzuchu. Obok komórka. I jeszcze jeden z raną w klatce piersiowej. Próbuje pełznąć, choć jest na środku placyku i nie ma dokąd uciekać.

Dalej ciała. Jedno wśród rozsypanych, kupionych w pobliskim kramie kartofli. I staruszek – szary, przysypany popiołem. Buty, sztuczna szczęka, podwinięty pomarańczowy sweter. Trup kobiety. Niebieska kurtka, czapka pod kolor. Legginsy w kropki. Ubrała się ładnie na zakupy – w końcu w Konstasze można być na ulicy tylko przez cztery godziny dziennie.

Polityka 11.2025 (3506) z dnia 11.03.2025; Temat tygodnia; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostatnie dni Konstachy"
Reklama