Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

„Hamas musi odejść”. Mieszkańcy Gazy wyszli na ulice pierwszy raz od początku wojny

Protest przeciwko Hamasowi. Bejt Lahija, 26 marca 2025 r. Protest przeciwko Hamasowi. Bejt Lahija, 26 marca 2025 r. Jehad Alshrafi / Associated Press / East News
W Strefie Gazy nie ma prądu, wody, jedzenia. Desperacja sięga zenitu. „Polityka” wzięła udział w spotkaniu online z Mumenem Al-Naturem, mieszkańcem miasta Gaza i jednym z inicjatorów protestów. Mimo pogróżek zgodził się ujawnić nazwisko.

Kiedy w Jerozolimie zapadał zmrok, a ulice rozświetlały neony, na placu Syjonu uliczni grajkowie jak zwykle bawili publiczność izraelskimi i zachodnimi przebojami. W Strefie Gazy oddalonej o niespełna 100 km też robiło się ciemno. Mumen Al-Natur stał na dachu budynku w mieście Gaza i pokazywał widok za plecami – z każdą chwilą robiło się ciemniej. – W Gazie już nic nie ma, ani prądu, ani czystej wody, ani jedzenia. Kilogram mąki kosztuje na czarnym rynku 150 dol. Kto może sobie na to pozwolić? – pyta Mumen.

Jak twierdzi, cała pomoc, która trafia do Gazy, jest dystrybuowana kanałami Hamasu, co oznacza, że zamiast trafiać prosto do potrzebujących, produkty są sprzedawane po wysokich cenach. – Nie możemy poruszać się samochodami. Żeby przenieść rzeczy, trzeba wynająć osiołka za 1,8–2 tys. szekli (ok. 2 tys. zł). Za namioty, które trafiają tu w ramach pomocy międzynarodowej, też trzeba słono płacić. Ja za swój zapłaciłem 2 tys. dol. – dodaje. Przed wojną był prawnikiem, dziś jego głównym zmartwieniem jest przetrwanie. Często w środku nocy idzie na plażę, bo to jedyna możliwość, by złapać izraelski sygnał internetowy i mieć kontakt ze światem.

Czytaj też: Małe wojny i główny wróg, którego trzeba dopaść. Izraelczycy walczą już na wielu frontach

Gaza przeciw Hamasowi

Desperacja mieszkańców Strefy Gazy sięga zenitu. W zeszłym tygodniu pierwszy raz od początku wojny wyszli na ulice kilku miast, by zaprotestować

  • Beniamin Netanjahu
  • Bliski Wschód
  • Hamas
  • Izrael
  • Strefa Gazy
  • Reklama