Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trump u arabskich szejków. Na co poszły petrodolary i jak oceniać tę intrygującą podróż

Abu Zabi. Donald Trump i szejk Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan, przywódca Zjednoczonych Emiratów Arabskich Abu Zabi. Donald Trump i szejk Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan, przywódca Zjednoczonych Emiratów Arabskich Donald Trump / X (d. Twitter)
Umowy z Arabami oceniane są różnie. Jak bardzo skorzysta na nich Ameryka? Czy inwestycje dyktatorskich reżimów w USA nie przyniosą niebezpiecznych skutków ubocznych?

W swoją pierwszą podróż zagraniczną Donald Trump wybrał się nie do sojuszników USA z NATO, tylko na Półwysep Arabski. Tak samo jak w pierwszej kadencji, kiedy odwiedził najpierw Arabię Saudyjską. Tym razem też zawitał do tego kraju, przyleciał również do Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA). Zakończona w piątek podróż wiele mówi o jego preferencjach, wizji świata i kierunkach polityki międzynarodowej.

Trump ominął Izrael

Biały Dom informował o podróży prezydenta „na Bliski Wschód”, ale jej celem był, ściśle biorąc, region Zatoki Perskiej, a nie Izrael i bezpośrednio z nim sąsiadujące państwa arabskie. To znaczące, że Trump ominął najbardziej zapalny obszar, gdzie toczy się wojna. Mimo zapewnień sprzed kilku miesięcy, że ją zakończy, jak tylko zostanie prezydentem, tragiczny konflikt trwa. Nie ma na jego temat ani na temat perspektyw jego zakończenia nic nowego ani dobrego do powiedzenia.

Poleciał na wybrzeże Zatoki Perskiej, bo tam czuje się najlepiej. To świat arabskich szejków i monarchów, dzięki petrodolarom opływających w bajeczne bogactwa chełpiących się wysokościowcami budowanymi przez traktowanych jak niewolników imigrantów z Azji i ludność swoich krajów, zmuszanych do posłuszeństwa żelazną ręką. Trump ich rozumie, bo do niego też przemawia głównie język siły i pieniędzy.

Ceremonie powitania prezydenta w stolicach Kataru, ZEA i Arabii Saudyjskiej (Dosze, Abu Zabi i Rijadzie) biły wszelkie rekordy teatralnej pompy. Trump obsypywał gospodarzy komplementami i przyjmował od nich hołdy, które, jak wiemy, szczególnie uwielbia.

Reklama