Polonia wybierze prezydenta? Padł rekord rejestracji. Przeprowadźmy małą symulację
To już nie jest przysłowiowy kwiatek do kożucha, ciekawostka podawana na końcu strumienia kampanijnych wieści. W tym roku do głosowania za granicą, według danych MSZ i PKW, zarejestrowało się ok. 695 tys. osób. Dla porównania: w drugiej turze pięć lat temu to było nieco ponad 525 tys. osób, a Rafał Trzaskowski wygrał w zagranicznych obwodach z Andrzejem Dudą niemal równo w stosunku 3:1 (ok. 75 proc. do 25 proc.). Frekwencja wyniosła 79,56 proc., ważnych głosów oddano 416 tys., a prawie 310 tys. z tej puli trafiło na konto Trzaskowskiego.
Głosy Polonii zdecydują?
Tym razem liczby na pewno będą większe, nie tylko z powodu rekordowej mobilizacji. Dwa tygodnie temu frekwencja w zagranicznych obwodach wyniosła ok. 89 proc. Fakt, że była wyższa niż w kraju, nie powinien dziwić, bo ten trend, zwłaszcza w wyborach prezydenckich, utrzymuje się już od jakiegoś czasu.
Można też założyć, że frekwencja w drugiej turze będzie i za granicą wyższa niż w pierwszej rundzie. Tak było w 2020 r., a i w 2023 Polonia mobilizowała się w stopniu rekordowym. Poza tym Polacy mieszkający za granicą są uczestnikami krajowego ekosystemu informacyjnego i wojen politycznych, nie są odporni na to, co dzieje się w ojczyźnie. Dane sondażowe między pierwszą i drugą turą pokazują, że 1 czerwca może paść rekord partycypacji wyborczej w Polsce po 1989 r. Tzw. twarda frekwencja, czyli odsetek osób deklarujących, że na pewno odda głos, utrzymuje się na poziomie ok. 65 proc. Jeśli dodać do tego ok. 10 pkt proc. osób, które ankieterom mówią, że „raczej na pewno” zagłosują, wychodzi liczba wyższa niż rekordowe ok. 73 proc. 15 października 2023 r.