Świat

F-35 rządzi, Amerykanie z Europy nie odlatują. Kontrakty ważniejsze od fochów ekipy Trumpa

Amerykański samolot piątej generacji F-35 podczas Paris Air Show. 18 czerwca 2025 r. Amerykański samolot piątej generacji F-35 podczas Paris Air Show. 18 czerwca 2025 r. Nicolas Messyasz / Forum
Biznes lotniczy i zbrojeniowy z obu stron Atlantyku nie widzi innej drogi jak współpraca. To dobrze, bo te więzy są trwalsze niż kadencje i ideologie.

Najstarsza i największa w Europie impreza targowo-wystawiennicza przemysłu lotniczego, kosmicznego i powiązanego z nimi sektora obronnego dała liczne dowody, że żadnego odwrotu Ameryki nie ma. Wręcz przeciwnie, na paryskim salonie lotniczym było wiele dowodów ekspansji amerykańskich produktów w Europie oraz pogłębiania współpracy.

Wojna celna, zły klimat polityczny, agresywna retoryka – to wszystko są pewne problemy. Ale zysk z kooperacji, wspólne projekty, zamówienia liczone w setkach miliardów dolarów czy euro w obie strony, które wspierają trylionowe przepływy wartości w obu walutach – są ważniejsze i cenniejsze. Nie oznacza to wyłącznie transakcyjnego i biznesowego powiązania, przypisywanego Trumpowi i wskazywanego przez jego europejskich fanów jako kluczowe dla roli Europy.

Czytaj także: Black Hawks down. MON robi śmigłowcowy zwrot, czkawka po Macierewiczu trwa

F-35 rządzi

W Paryżu jak na dłoni widać było układ sił w zakresie jednego z podstawowych typów „systemowego” uzbrojenia, czyli samolotów myśliwskich.

Dominatorem, pod parasolem NATO, jest i będzie jeszcze bardziej amerykański F-35. Do 2035 r. w Europie ma być w służbie ponad 700 tych samolotów, zarówno w krajach, które związały się z USA od początku projektu Joint Strike Fighter, jak i u nowych klientów – takich jak Finlandia, Polska, Rumunia, Niemcy czy Czechy. Następca F-16 staje się nie tylko jego zastępcą we flotach krajów używających wcześniejszej wersji amerykańskiego samolotu koalicyjnego. Oczywiście amerykańską dominację nie jest łatwo tutaj przełamać, bo w swojej klasie F-35 nie ma konkurencji – co nie zostawia sojusznikom USA większego wyboru.

Reklama