Na oczach całego świata giną bezbronne ofiary ludobójstwa w Strefie Gazy. Ludziom, nawet w odległych krajach, trudno się z tym pogodzić. Rząd izraelski zaprzecza ludobójstwu, a krytyków swego postępowania piętnuje jako antysemitów. Jesteśmy bezradni. Niewiele możemy zrobić. Trzeba chociaż tyle: przypomnieć, nazwać i ocenić – choćby tylko we własnej głowie – podstawowe fakty tej tragicznej historii.
Izrael zabija bez celu
Brutalny atak terrorystów Hamasu 7 października na Żydów wstrząsnął cywilizowanym światem i wypełniał definicję zbrodni przeciwko ludzkości: Żydzi byli zabijani i porywani dlatego, że są Żydami. Izrael miał oczywiste prawo do obrony i zbrojnej kontrofensywy. Nawet odwetu trudno nie uznać za uzasadniony i sprawiedliwy. Trzeba było odnaleźć przywódców Hamasu wszędzie tam, gdzie się ukrywali, czasem w podziemiach, a nawet w obiektach publicznych, wśród cywilów. W tych warunkach nie można było ich znaleźć bez ryzyka strat – tak to się nieczule nazywa – ubocznych. Powodowanie tych strat z pewnością – na początku ofensywy – nie było celem działań zbrojnych. I pomimo dużej liczby ofiar „ubocznych” działania wojskowe Izraela były na ogół rozumiane i akceptowane przez społeczność międzynarodową.
Jednak z upływem czasu stało się jasne dla wszystkich, że nie ma żadnego przyzwoitego celu, który mógłby uzasadniać rozszerzenie działań zbrojnych w Gazie. Nie ma żadnego celu, który uzasadniałby kontynuowanie operacji wojskowej przy ryzyku utraty życia ciągle przetrzymywanych przez zbrodniczy Hamas zakładników i ryzyku utraty życia wielu osób w żaden sposób niezaangażowanych w konflikt.