Jaki pokój dla Ukrainy?
Jaki pokój dla Ukrainy? Putin chce ją okroić z pomocą Trumpa. „A my naprawdę możemy być następni”
AGNIESZKA LICHNEROWICZ: Rosja powoli wygrywa?
PIOTR ŁUKASIEWICZ: Rosja mozolnie podbija ukraińskie terytorium, powoli i kosztem ogromnych strat – ponuro dla mnie satysfakcjonujących. Nie ma jednak mowy o przełomie frontowym. Realizuje się trójetapowa strategia ukraińska, widoczna od początku pełnoskalowej wojny: bronić się zaciekle, mobilizować zachodnich sojuszników i czekać, aż na Kremlu nastąpi załamanie. Problem polega na tym, że pierwsze dwa czynniki tej strategii są mimo przeszkód osiągalne, ale trzeci jest niepewny.
Na poziomie operacyjnym Rosjanom też nie idzie najlepiej. To jest zdumiewające, jak słabych mają sztabowców. Wygrywają taktycznie. Ale wojen tak się nie wygra.
Czy po spotkaniu Trump–Putin na Alasce odpowiedź na pytanie o koniec wojny jest choć trochę bliższa?
15 sierpnia to był dobry dzień. Świętując 105. rocznicę Bitwy Warszawskiej, przypomnieliśmy, że Rosję można pokonać militarnie. Przypomnieliśmy też, że w tamtym zwycięstwie wsparli nas Ukraińcy. Po drugie, to był dobry dzień, ponieważ Ukraińcy z obecnego pola walki wyeliminowali kolejny tysiąc Rosjan. I zamknęli pod Pokrowskiem i Dobropilją coś, co wyglądało na poważny włam rosyjski w ich linie obrony, który Putin najwyraźniej chciał wykorzystać do pokazania, że ostatecznie przerwał ukraińską obronę.
A spotkanie na Alasce, czerwony dywan dla Putina?
Dobrze, że mają miejsce starania o zakończenie wojny. Nie należy jednak wyrywać tego spotkania z kontekstu; szczyt Trump–Putin to część szerszego procesu, w którym bronimy zasady, że nie można decydować o Ukrainie ponad Ukrainą i Europą, zwłaszcza Europą Środkową. Naszym zadaniem jest też wyjaśnianie, że nie ma czegoś takiego jak „głębokie przyczyny wojny”, o których Putin opowiada od czterech lat.