Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Krzyżowiec Donald Trump. Grozi Nigerii, idzie na krucjatę. O co tak naprawdę chodzi?

Donald Trump, 16 września 2025 r. Donald Trump, 16 września 2025 r. The White House / Facebook
Donald Trump zapewne znów doprowadza swoją administrację do szewskiej pasji. Gdy otaczający go urzędnicy robią wszystko, by Biały Dom skupił się na sytuacji w kraju, ich szef grozi kolejną interwencją – tym razem w Nigerii.

O tym, że doktryna America First, zakładająca odwrót zaangażowania militarnego i dyplomatycznego na świecie, jest pustym sloganem, wiadomo od jakiegoś czasu. USA już stoją na progu wojny z Wenezuelą, która rozpocznie się najpewniej w ciągu kilku, kilkunastu dni. Administracja Trumpa będzie oczywiście przekonywać, że interwencja to nie wojna, tylko coś na kształt operacji antyterrorystycznej związanej z bezpieczeństwem wewnętrznym.

Według informacji przekazanych nam przez źródło w Waszyngtonie może chodzić nawet o bombardowanie Caracas i próbę wyeliminowania Nicolasa Maduro. Jak twierdzi w rozmowie z nami wysoki rangą urzędnik z administracji Obamy, z doświadczeniem współpracy z Hillary Clinton i Johnem Kerrym, na tym ma polegać geniusz głównego architekta polityki Trumpa wobec Ameryki Łacińskiej, czyli Marca Rubia. Sekretarz stanu miał przekonać prezydenta, że wenezuelski reżim jest właściwie tożsamy z gangami, które zabijają Amerykanów, szmuglując narkotyki syntetyczne.

Czytaj też: Jak Donald Trump walczy z kartelami narkotykowymi Ameryki Środkowej

ISIS odradza się w Afryce

O ile ten argument zdaje się działać w przypadku Wenezueli, o tyle ciężko zbudować podobną narrację w przypadku Nigerii. To kolejny kraj, któremu Trump zaczyna wymachiwać bronią. W weekend groził na TruthSocial nigeryjskim władzom najpierw „wstrzymaniem całej pomocy rozwojowej”, a potem nawet bezpośrednią interwencją militarną, jeśli nie poprawi się sytuacja tamtejszych chrześcijan.

Reklama