Atomowy mieczyk Trumpa
Trump macha atomowym mieczykiem. Efektu „wow!” na razie nie osiągnął
Donald Trump zszokował świat bez wyraźnego powodu, bo żaden z globalnych rywali USA nie przeprowadził ostatnio pełnoskalowej próby jądrowej. Analitycy nadpobudliwej natury Trumpa natychmiast wszczęli śledztwo, czy bardziej chodziło mu o rozdrażnienie chińskiego przywódcy Xi Jinpinga w przeddzień szczytu w Korei Południowej, czy o odpowiedź na rosyjskie testy napędów atomowych w pociskach manewrujących Burewiestnik i torpedach Posejdon, którymi chwalił się Władimir Putin.
Efektu „wow!” jednak Trump nie osiągnął. Xi najwyraźniej nie przejął się wyobrażeniem atomowego grzyba w USA, bo zawarł z Trumpem na rok „zawieszenie broni” w wojnie handlowo-surowcowej i obiecał dalsze rozmowy. A rzecznik Putina uznał zapowiedzi Trumpa za niewarte uwagi. Rosja dobrze wie, że po moratorium z 1996 r. Ameryka w praktyce rozmontowała swoją infrastrukturę służącą testom podziemnym w Nevadzie, a eksplozje w atmosferze czy nad oceanem są zakazane traktatowo i wywołałyby masowy sprzeciw zarówno w USA, jak i na świecie. Co najwyżej Trump może zintensyfikować testy uzbrojenia potencjalnie przenoszącego głowice jądrowe, co Rosja i Chiny i tak robią.
Sygnałem prawdziwej zmiany podejścia USA do spraw nuklearnych byłoby uruchomienie testów z użyciem materiału rozszczepialnego, zwanych nadkrytycznymi, o które Departament Stanu od lat oskarża Rosję. Pytanie jednak, czy sam Trump, nienawykły do analizowania naukowych danych, rozumie ich naturę, której bez wyjaśniania wykresów i liczb nie da się pokazać opinii publicznej. Na nerwy muszą mu jednak działać nuklearna nonszalancja Rosji i ekspansja Chin.
Moskwa opuściła traktat INF zakazujący broni nuklearnej w Europie i zapowiada rozmieszczenie jej na Białorusi. Za kilka miesięcy bez przedłużenia wygasnąć może układ New START.