Wojna sumienia
Sumienie na wojnie. Czy dojdzie do rozliczeń w armii Izraela? „Szkody uboczne” są dopuszczalne
Izrael od dwóch tygodni żyje „aferą Sde Teiman”. W skrócie: prokurator wojskowa gen. Yifat Tomer-Yerushalmi zrezygnowała ze stanowiska po tym, jak przyznała się do przekazania jednej z telewizji wideo z osławionego więzienia Sde Teiman na pustyni Negew. Przedstawia ono domniemany gwałt zbiorowy izraelskich żołnierzy na jednym z palestyńskich więźniów.
Upublicznienie nagrania w sierpniu ub.r. miało dać odpór prawicowym politykom odsądzającym panią generał od czci i wiary. Kilkanaście dni przed publikacją żandarmeria wojskowa pojawiła się w więzieniu, by aresztować podejrzanych 10 żołnierzy służących tam jako strażnicy. Ale w obronie aresztowanych zebrał się kilkudziesięcioosobowy tłum i grupa prawicowych polityków, doszło do zamieszek.
Wywodzący się ze skrajnej prawicy minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gvir stwierdził wtedy, że każde działanie – nawet gwałt zbiorowy – jest dozwolone, jeżeli jest podejmowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa. „Ręce precz od naszych rezerwistów” – zwrócił się publicznie do pani generał. Minister finansów, również prawicowy radykał Becalel Smotricz, sugerował, że powinni być traktowani jak „bohaterowie, a nie złoczyńcy”.
Część żołnierzy zwolniono z aresztu, ale pięciu pozostałym zarzuca się, że bili zatrzymanego, ciągnęli go po podłodze, deptali i razili paralizatorem. Jeden z rezerwistów miał dźgnąć więźnia w pośladki, powodując uszkodzenie odbytnicy. Zatrzymany doznał złamań żeber i perforacji jelita grubego.
Na nagraniu z kamery monitoringu widać, jak żołnierze podchodzą do dużej grupy więźniów leżących na podłodze twarzą na ziemi, z rękoma za głową, wybierają jednego z nich, odprowadzają do ściany i zasłaniają się częściowo tarczami, by ukryć swoją tożsamość, a następnie dokonują brutalnej napaści.