Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy to fala, czy bałwany?

Czy to fala, czy bałwany? Skąd ten prawicowy zwrot w tak wielu demokracjach świata

Donald Trump nie wziął się znikąd. To, co dziś mówi jako prezydent, pobrzmiewało w narracji Republikanów już w latach 60. XX w. Donald Trump nie wziął się znikąd. To, co dziś mówi jako prezydent, pobrzmiewało w narracji Republikanów już w latach 60. XX w. Almeida/UCG/Universal Images Group / Getty Images
Rozmowa z najsłynniejszym teoretykiem populizmu, historykiem i politologiem Janem-Wernerem Müllerem o tym, czy prawicowy zwrot w zachodniej polityce jest nieuchronny. I co go może powstrzymać.
Jan-Werner MüllerPiotr Kamionka/Reporter Jan-Werner Müller

JAKUB MAJMUREK: Po drugim zwycięstwie Donalda Trumpa wróciła opowieść o populistycznej fali zalewającej liberalne demokracje. Pan jest sceptyczny. Dlaczego?
JAN-WERNER MÜLLER: Mówienie o fali populizmu ma wątpliwe empiryczne podstawy. Opieram się tu głównie na badaniach amerykańskiego politologa Larry’ego Bartelsa. Badając wzrost sił populistycznych w Europie, wykazuje on, że w kwestiach tego rodzaju co migracja czy Unia Europejska wcale nie doszło do tak wielkich zmian opinii publicznej, jak sugerowałoby to rosnące poparcie dla partii populistycznych.

Poparcie dla sił eurosceptycznych czy przeciwnych migracji jednak rośnie.
To prawda, ale bynajmniej nie dlatego, że nagle grupa obywateli postanowiła zostać prawicowymi populistami. Zdaniem Bartelsa działają tu raczej dwa inne mechanizmy. Pierwszy polega na tym, że przynajmniej w niektórych państwach od dawna była grupa obywateli o skrajnie prawicowych poglądach, tylko wcześniej nie mieli partii wyrażającej ich przekonania, a dziś już mają. Najlepiej mechanizm ten widać w Niemczech na przykładzie AfD.

Zgodnie z drugim mechanizmem, wiele centroprawicowych partii w Europie zaczęło legitymizować propozycje prawicowych populistów i w rezultacie ich wyborcy, przerzucając głos na prawicowych populistów, niekoniecznie mają poczucie, że wspierają siły skrajne. Są przekonani, że głosują na w gruncie rzeczy zdroworozsądkowe, konserwatywne propozycje. Dlatego właśnie mówienie o fali populizmu uważam za potencjalnie szkodliwe. Im więcej centroprawicowych liderów słyszy o fali – a więc o zjawisku, którego nie da się powstrzymać – tym więcej z nich uzna, że musi z nią popłynąć.

To jak wyjaśnić fakt, że w tylu demokracjach populiści rosną w siłę?

Polityka 51/52.2025 (3545) z dnia 16.12.2025; Świat; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Czy to fala, czy bałwany?"
Reklama