W sobotę ok. 20.30 czasu polskiego izraelskie wojska wkroczyły do Strefy Gazy, by przejąć kontrolę nad miejscem, z którego Hamas wystrzeliwuje rakiety. Działania te są kontynuacją rozpoczętej 27 grudnia 2008 r. operacji o kryptonimie "Płynny Ołów", mającej na celu rozprawienie się z dowódcami i zniszczenie infrastruktury radykalnego palestyńskiego ugrupowania. Dowódcy Hamasu zapowiedzieli wcześniej, że Izrael zapłaci wysoką cenę za wkroczenie do Strefy Gazy, toteż władze Izraela mobilizują dziesiątki tysięcy żołnierzy, mających przyłączyć się do operacji lądowej.
Już po wkroczeniu czołgów izraelskich do Strefy Gazy zginęło 19 Palestyńczyków, w tym, według niepotwierdzonych danych, trzech bojowników Hamasu. W działaniach zbrojnych jeden żołnierz izraelski poniósł śmierć, a 30 zostało rannych. Strona palestyńska poinformowała, że pojmała dwóch izraelskich żołnierzy, czego jednak armia izraelska oficjalnie nie potwierdziła.
Rzecznik czeskiej prezydencji Unii Europejskiej, podobnie jak wcześniej administracja amerykańskiego rządu, uznał działania Izraela za defensywę - obronę konieczną przed działaniami zbrojnymi Hamasu. W niedzielę minister spraw zagranicznych Czech oświadczył, że wypowiedź rzecznika była nieporozumieniem. Przedstawił też stanowisko prezydencji, według którego Izrael nie ma prawa podejmować działań militarnych, godzących w cywilów.
Podobne w tonie były stanowiska rządu tureckiego oraz francuskiego ministra spraw zagranicznych, Bernarda Kouchnera, który w specjalnym oświadczeniu potępił lądową ofensywę Izraela, zaznaczając, że nie akceptuje również ataków moździerzowych Hamasu. Dla Kouchnera operacja "Płynny Ołów" jest alarmującą eskalacją konfliktu, która niweczy starania światowych mocarstw (m.in. USA i Rosji) oraz Unii Europejskiej o doprowadzenie do zawieszenia broni między Izraelem a Palestyną.