Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Terroryzmy nowej generacji

Rocznica zamachów z 11 września: Jak zmienił się świat i media?

Płonąca wieża WTC. Fot. Sugar Pond, Flickr, CC by SA Płonąca wieża WTC. Fot. Sugar Pond, Flickr, CC by SA Sugar / Flickr CC by SA
Terroryzm, czyli straszenie cudzym lękiem, to patologia stara jak świat. Media są tak samo stare, ale patologia rozwija się wolniej. Mają one przemożny wpływ na terroryzm. Nie rozwijają go, ale potęgują przesłanie. I wpływają na postępowanie terrorystów, którzy opanowali grę mediami do perfekcji.

A wszystko zaczęło się banalnie. Porwać samolot i uderzyć nim w ścianę domu. To zadanie trzeba było doprecyzować pod kątem skuteczności zamachu. Skuteczność jest kategorią podstawową. Patologia terroryzmu w całej swojej historii za skuteczność uważała sam akt przemocy. Dlatego w definicji terroryzmu poprzedniej generacji mówiło się o „nieskutecznym manipulowaniu cudzym lękiem do celów politycznych". I do 11 września 2001 r. definicja wydawała się wystarczająca. Dokonano zamachu na WTC. I co się stało? Stany Zjednoczone trwają wciąż na pozycji hegemona, Nowy Jork istnieje i nadal kwitnie, zamachy nie przyczyniły się do zmiany prezydenta. Zginęło trochę osób. „Trochę" to zresztą termin niestosowny. Ponad trzy tysiące ofiar to największa w historii liczba zabitych w zamachu. Żołnierze wkroczyli do Afganistanu i są tan po dziś dzień.

Potem nastąpiły dalsze zamachy - w Madrycie. Tam skuteczność okazała się bezlitosna. Jose Maria Aznar, premier dobry, sprawny, choć - nomen omen - niemedialny przegrał wybory, których by nie przegrał, gdyby nie zamach na pociągi zmierzające do Madrytu. W Hiszpanii, gdzie baskijska ETA przyzwyczaiła społeczeństwo do zamachów, z którymi ludzie „zżyli się" wiedząc, że niczego one nie zmienią, nagle jeden zamach, nietypowy, odwrócił kartę wyborczą Aznara i doprowadził do premierostwa polityka gorszego, mniej sprawnego, ale bardziej medialnego - pana Zapatero, Napieralskiego Hiszpanii. Kto więc głosował - elektorat czy może ludzie skutecznie wystraszeni przez terrorystów, którym nie podobał się udział wojsk hiszpańskich w siłach koalicyjnych w Iraku? Media spełniły tu role podwójną - przekazały informację o zamachu i wpłynęły na elektorat. Tego wcześniej nie było. Po Madrycie trzeba więc pisać definicję terroryzmu od nowa: jest to „skuteczna czasem manipulacja cudzym lekiem do celów politycznych".

Reklama