Jak informowały ostatnio media, minister Roman Giertych, dla którego wychowanie patriotyczne młodzieży jest celem numer jeden, postanowił pomajstrować przy kanonie lektur obowiązkowych. Zapewne wychodząc z założenia, że uczeń jest tym, co czyta, czytając zaś zachwyca się, a zachwycać się powinien, bo przecież nasi wielcy pisarze są po to właśnie, żeby zachwyt wzbudzać. Sam minister też jest zdolny do zachwytów, zwłaszcza nad Sienkiewiczem, który – w odróżnieniu od innego wielkiego rodaka – nie musiał ukrywać armat w różach; wręcz przeciwnie, on te armaty ustawia przed frontem i wali z nich z całych sił dla pokrzepienia serc. Zatem Giertych nie ma wątpliwości, że tylko autor Trylogii jest w stanie nauczyć młodzież naszą patriotyzmu, na który jest obecnie olbrzymie zapotrzebowanie.
Jak w kanonie podstawowym rozpychać się będzie Sienkiewicz, to zabraknie w nim miejsca dla Witolda Gombrowicza, który w kwestii zarówno literatury, jak i patriotyzmu miał zupełnie inne zdanie. W tym sporcie narodowym na najwyższym podium jest bowiem tylko jedno miejsce. W pierwszej kolejności ze spisu lektur wypaść ma „Trans-Atlantyk”, o którego wymowie tak pisał sam autor: „Rozluźnić to nasze poddanie się Polsce! Oderwać się choć trochę! Powstać z klęczek! Ujawnić, zalegalizować ten drugi biegun odczuwania, który każe jednostce bronić się przed narodem, jak przed każdą zbiorową przemocą. Uzyskać – to najważniejsze – swobodę wobec formy polskiej, będąc Polakiem być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka! Oto – kontrabanda ideowa »Trans-Atlantyku«”.
Nic dziwnego, że statek z takim bagażem myślowym starali się zatrzymać na redzie rozmaici Pimkowie zarówno na emigracji, jak i w kraju w czasach PRL.