Warszawa: „Chcemy zwrócić szczególną uwagę na katastrofę klimatyczną, która dzieje się tu i teraz, dotyczy każdej i każdego z nas. Chcemy stanąć ramię w ramię z aktywistkami i aktywistami klimatycznymi, prozwierzęcymi, pokazać, że klimat jest również naszą sprawą – sprawą feministyczną”. I stąd hasło tegorocznej manify: „Feminizm dla klimatu. Klimat na antykapitalizm”.
Wrocław: „Pragniemy wpływu, kontroli, ulegamy sugestiom. Te egoistyczne potrzeby ludzi wykształciły opresyjne, hierarchiczne systemy, które generują różne role. Role, które sankcjonują nierówne traktowanie wynikające z płci, rasy, pochodzenia, wyznania, niepełnosprawności czy gatunku. Tak powstał patriarchat. Dokładnie w ten sam sposób powstał antropocentryzm”. I antropocen – chciałoby się dodać. Manifa we Wrocławiu szła pod hasłem „Matka Ziemia, nie ojciec kapitalizm”.
Trójmiasto: „W tym roku solidaryzujemy się z ruchami klimatycznymi, bo to my, kobiety, dbając o bliskich, ponosimy największe koszty suszy, huraganów, powodzi czy smogu. Mówimy DOŚĆ niszczeniu Ziemi przez kapitalizm i patriarchat!”. Zatem i adekwatne hasło: „Kobiety i Ziemia mają za dużo do zniesienia”.
Czytaj też: Zmiany klimatyczne wymykają się spod kontroli
Matka Ziemia wyznaje: #MeToo
Uczestniczki i uczestnicy tegorocznej Manify – jak widać, nie tylko stołecznej – upominają się o lepszy klimat, więcej troski o planetę, wreszcie o zmiany systemowe, a nie tylko symboliczne („nie wystarczy zrezygnować z plastikowych słomek”).