Polityka o historii. Odc. 84
Hazard w Warszawie, w cieniu Gestapo. Co myślał o tym Hitler? To był ewenement w Europie
O okupacyjnej grozie i najbardziej rozpowszechnionym sposobie radzenia sobie z nią opowiada znana piosenka: „Siekiera, motyka, bimber, szklanka, w nocy nalot, w dzień łapanka”. Ale niektórzy Polacy szukali wytchnienia również w kasynie.
Było ewenementem niespotykanym w żadnym innym okupowanym państwie europejskim. Kim byli jego właściciele i jakimi motywami kierowali się Niemcy, powołując je do życia, opowiada Adrian Sandak, autor książki „Spielbank Warschau. Niemieckie kasyno gry w okupowanej Warszawie 1940–1944”.
Warszawskie kasyno było przeznaczone „für Nichtdeutsche”, dla nie-Niemców. Jego klientelę mieli stanowić tylko Polacy. Generowało ogromne dochody, które szerokim strumieniem płynęły do budżetu Rzeszy. Można powiedzieć, że polska gotówka finansowała niemieckie zbrojenia. Nic dziwnego, że Polskie Państwo Podziemne traktowało grę w kasynie jako kolaborację. Jednak ani groźby infamii, ani wezwania do bojkotu, łącznie z drukowaniem nazwisk i adresatów graczy w prasie podziemnej, nie zmniejszyły zainteresowania hazardem.
Do kasyna przychodziła arystokracja, rekiny gospodarczego podziemia, szmuglerzy i szabrownicy, prostytutki. Grała muzyka, niższy personel (w całości polski): krupierzy, kelnerzy, szatniarze, muzycy. Wielu z nich było agentami Abwehry, Gestapo, Armii Krajowej bądź lewicy. W kasynie toczyła się bowiem również gra wywiadów.