Nie kandyduję do Parlamentu Europejskiego, ale za rok może będę kandydował – tak brzmiało najbardziej kompromisowe zdanie w polskiej polityce w ostatnich tygodniach.
Olek nas nie zdradził – taki radosny mail docierał w czwartek i w piątek ubiegłego tygodnia do prominentnych działaczy Ruchu Palikota.
Zwolennicy Europy Plus twierdzą, że spowodowała ona jeśli nie trzęsienie ziemi, to wstrząs w czułym miejscu, po którym scena polityczna na pewno się posypie. Tylko trzeba trochę poczekać.
Niecierpliwość rośnie. Zwłaszcza niecierpliwość młodych stażem posłów opozycji.
Aleksander Kwaśniewski próbuje stworzyć trochę bardziej lewicową Platformę Bis, która może wyręczyć zmęczonego Donalda Tuska w utrzymywaniu PiS z dala od władzy.
Zdezorientowane i rozdrażnione SLD-owskie doły zjadą w sobotę do Sejmu by zamanifestować poparcie dla szefa Sojuszu Leszka Millera, któremu wyrósł pod bokiem groźny konkurent.
Przy obecnym znużeniu sceną polityczną wydaje się, że nowy ruch polityczny, nawet jeśli zaczyna się jako przedsięwzięcie głównie towarzyskie, ma szansę powodzenia.
Po spotkaniu w trójkącie Kwaśniewski-Palikot-Siwiec b. prezydent oświadczył, że stanął na czele Ruchu Europa Plus i być może stworzy wspólną centrolewicową listę do europarlamentu.
Gazeta Wyborcza podała, że 22 lutego Aleksander Kwaśniewski ma ogłosić swój powrót do polityki i utworzenie wspólnej inicjatywy z Markiem Siwcem oraz Januszem Palikotem. Dwa tygodnie temu pomysł wydawał się bezdyskusyjny. Po zamieszaniu wokół Wandy Nowickiej stał się dyskusyjny.
Były prezydent mówi o tym, jak doradzał rządowi Kazachstanu, dokąd jeździł z Janem Kulczykiem, o groźbie powrotu PiS i o tym, że Leszek Miller hamuje odrodzenie lewicy. Cała rozmowa w najnowszej POLITYCE