Oczekiwania przed szczytem G20 w Delhi były niewygórowane, więc skromny urobek dwudniowych spotkań przyjęto bez zaskoczeń.
Na zakończonej w New Delhi dwudniowej konferencji przywódców najważniejszych globalnych potęg dominowały eufemizmy i symboliczne gesty, które jednak zadowoliły wszystkie strony. Najważniejsi gracze i tak swoje interesy załatwiają gdzie indziej.
Niewiele oczekiwano od szczytu G20 na Bali. Czy też G19, bo z grona nazywanego klubem najbogatszych krajów lub 20 największych gospodarek (część z nich reprezentują przedstawiciele UE) swoją inwazją na Ukrainę wypisała się Rosja.
Show skradli Donald Trump i Władimir Putin do spółki z liderem komunistycznych Chin, przewodniczącym Xi.
Szczyt G20 miał zacieśniać międzynarodową współpracę, ale od kiedy w najważniejszym kraju w tym gronie rządzi Donald Trump, sytuacja się zmieniła.
Za kilka dni do stolicy Argentyny przyjadą liderzy największych światowych gospodarek. Tymczasem lokalne władze próbują sobie poradzić z bandami kiboli, protestami alterglobalistów i możliwymi zagrożeniami terrorystycznymi.
Ochrona szczytu G20 okazała się (zbyt?) dużym wyzwaniem dla hamburskiej policji. I funkcjonariusze, i protestujący ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się w jego trakcie.
Co najmniej 160 rannych funkcjonariuszy i wciąż nieustalona liczba poszkodowanych wśród protestujących. To bilans z Hamburga.
Celem Trumpa w Warszawie było pokazanie się jako gotowego do objęcia roli przywódcy wolnego świata. Ale czy prezydent USA wypełni tę rolę w praktyce?
Echo słów wypowiedzianych przez Donalda Trumpa w Warszawie brzmieć będzie jeszcze długo, ale głośno raczej głównie w Polsce.