Kto nie czytał Tytusa, nie mówił Tytusem, nie marzył o własnym wannolocie? W polskim komiksie nie było i długo nie będzie postaci takiego formatu jak Papcio Chmiel.
Zmarł Henryk Jerzy Chmielewski, twórca komiksów o Tytusie, Romku i A’Tomku, powstaniec, ikona kultury. W polskim komiksie nie było i długo nie będzie postaci takiego formatu.
Skojarzenia to przekleństwo – mogą mówić zwolennicy nowego pomnika. Szczególnie w sytuacji, gdy mit smoleński zderza się z czymś tak potężnym, jak mit Tytusa.
Jerzy Wróblewski był najbardziej wszechstronnym rysownikiem komiksowym doby PRL. Na półki księgarń trafiła już reedycja przygód Binio Billa, a niebawem pojawi się też biografia nieżyjącego artysty.
Przy okazji wystawy „Papcio Chmiel i jego podopieczni” Henryka Jerzego Chmielewskiego przypominamy najciekawsze księgi „Tytusa Romka i A’Tomka” – o uczłowieczanym szympansie, który wciąż przeżywa nowe przygody.
Wchodzą w życie, kiedy wybucha powstanie. Walczą, przeżywają – potem normalnie pracują, robią kariery, zakładają rodziny. Ale zgasłe powstanie zostaje w nich na zawsze – w piwnicach, w gruzach, na ulicach kwitnącego dziś miasta.
Kto nie słyszał o „Tytusie', ten jest „nie uczłowieczony'.
4 października 1957 r. Rosjanie wprowadzili na orbitę okołoziemską pierwszy sputnik. Niespełna trzy tygodnie później w kosmosie znaleźli się dwaj chłopcy, Romek i A’Tomek, a chwilę później małpa doświadczalna Tytus. Od tego czasu komiksowe przygody sympatycznego szympansa ukazały się w 27 księgach i rozeszły w prawie 10 mln egzemplarzy. Popularność człekokształtnego bohatera nie słabnie: właśnie wchodzi na ekrany animowany film „Tytus, Romek i A’Tomek wśród złodziei marzeń”.
Pięć lat temu nowe komiksy wydane w Polsce można było policzyć na palcach jednej ręki. W tym roku liczba tytułów komiksowych przekroczy 150. Dużym zainteresowaniem cieszą się wznowienia starych, rodzimych historii o dzielnym kapitanie Klossie czy szlachetnym Janosiku, ale coraz odważniej wkraczają na nasz rynek nieznani dotychczas u nas bohaterowie.