Brytyjski aktor Roger Moore, najlepiej znany miłośnikom kina jako odtwórca roli Jamesa Bonda, zmarł we wtorek w Szwajcarii. Miał 89 lat.
Kulisy produkcji najnowszego filmu o Jamesie Bondzie – „Spectre” – są równie sensacyjne jak ekranowe zmagania agenta 007.
O kategorycznej odmowie przejścia na emeryturę, radzeniu sobie z samotnością, niezgodzie na szklankę do połowy pustą i fascynacji Wielkim Zderzaczem Hadronów opowiada nam brytyjska aktorka, słynna odtwórczyni roli pani M w serii o przygodach Jamesa Bonda.
Chwilami można odnieść wrażenie, że ten nowy Bond naczytał się Johna le Carre’a albo zobaczył „Szpiega” z Garym Oldmanem.
Różne rzeczy można powiedzieć o nowym Bondzie tylko nie to, że jest nudny.
23 filmy, sześciu aktorów użyczających twarzy głównemu bohaterowi, mnóstwo wypitych Martini, rozbitych aut i uwiedzionych kobiet. Filmowy James Bond, od pięciu dekad obecny na ekranach, pobił rekord, do którego nie zbliżyła się żadna inna filmowa seria.
Zdrajcy, szpiedzy i tajni agenci to wielki temat w dziejach kultury. Ostatnio jednak nastały dla nich gorsze czasy, czego dowody mamy w literaturze i kinie.
... albo kilka prawd o Bondzie. Jamesie Bondzie.
Bond bezpowrotnie stracił swój dawny wdzięk.
James Bond, którego zobaczymy wkrótce w „Casino Royale”, nie ma jeszcze licencji na zabijanie. Jest mało doświadczonym agentem, który popełnia liczne błędy, ponadto przeżywa tragiczną miłość. To nowy i zaskakujący wizerunek jednej z ikon kultury masowej – niepokonanego agenta 007.