Idea jest prosta: bierzesz rower z jednego z ponad 750 rozsianych po całym mieście stanowisk, jedziesz dokąd chcesz i zostawiasz rower na innym stanowisku w pobliżu celu.
Wykaz polskich miast wzbogacił się w Nowy Rok o Wojnicz i Daleszyce. Liczącemu trzy i pół tysiąca mieszkańców Wojniczowi klucze, miejski symbol, przywiózł osobiście premier Jarosław Kaczyński. Są jednak znacznie większe od Wojnicza wsie, których mieszkańcy ani myślą zostać mieszczanami. Są na to zbyt praktyczni.
Zapomniane mikroświaty; trochę wspólne, a trochę niczyje. Porzucone i zdegradowane przestrzenie, które mijamy jak najszybciej, bo ich brzydota płoszy. A mogłyby oswoić miasto, stać się miękkim punktem w kamiennej strukturze. Mogłyby stać się miejscami trzecimi – przestrzenią między domem a pracą, między tym, co prywatne, a tym, co publiczne.
Powiada się, że mamy świetnych reżyserów, ale nie mamy kinematografii. Bywają wybitni sportowcy, ale brak nam masowej kultury fizycznej. Nie inaczej jest z architekturą. Dobrych projektantów wskazać nietrudno. Ale pejzaż polskich miast przypomina koszmarny sen pijanego urbanisty. Wiele popsuła socjalistyczna zabudowa. Resztę, zamiast chronić, skutecznie dorzyna wolny rynek. A okazałe i piękne budowle, które od czasu do czasu tu i ówdzie powstają, są jak jedwabne łaty na wyświechtanym fartuchu – zamiast ozdabiać, tylko podkreślają mizerię.
Trudno w Polsce o miasto bez zagranicznego partnera. Przyjaźń ta sporo kosztuje, a jej efekty nie zawsze są widoczne, więc mieszkańcy z coraz większą irytacją przyglądają się zagranicznym wojażom władz.
W dniu obchodów 60 rocznicy wyzwo-lenia miasta i obozu ulice Oświęcimia sprawiają wrażenie wymarłych. W nielicznych czynnych sklepach ekspedientki malują paznokcie i czytają kolorowe pisma. Wzdłuż pokazowo odśnieżonych ulic co 100 metrów czuwają patrole policji. Od 60 lat w Oświęcimiu miasto żywych zmaga się z miastem umarłych.
Policjanci strzelają tu do dzieci, bandziory gwałcą kobiety. W Rio de Janeiro ubodzy ludzie znaleźli się w zaklętym kręgu: represyjna policja, bezlitośni handlarze narkotyków i obezwładniająca bieda.
Honorowymi obywatelami miast na ogół zostają politycy, duchowni, artyści, społecznicy. Nadawaniu tych tytułów często towarzyszą skandale, polityczne kłótnie, a odmowa przyznania tytułu może spotkać nawet papieża i prezydenta RP.
O tym, jakie będzie miasto w 2100 r. i później, zadecydują sprawy socjalne i ekonomia, a nie twórczy zamysł urbanisty i architekta. Procesy zachodzące w obu tych dziedzinach są nieodwracalne i żadna rewolucja nie zmieni ich biegu. Toteż w przyszłości dominować będą dwa rodzaje miast: Miasto Bogatych i Miasto Biednych. Nieść będą bagaż tego, co dziś rozumiemy przez te nazwy, a różnice między nimi maleć nie będą.