Strach popycha ludzi w ramiona obłędu. Nie znaczy to, że są już obłąkani. Gdy rozpada się świat, szuka się koła ratunkowego. Choćby w przepowiedniach sprzed wieków pióra Nostradama. Ale po ataku na Amerykę nie próżnują też głosiciele spiskowej teorii dziejów. Ci są groźniejsi.
Dzieci, które właśnie teraz przychodzą na świat, mają szansę przeżyć prawie cały XXI wiek. Co je czeka? Czego i jak będą się uczyć, jakie wybiorą zawody, czy i kiedy założą rodziny, dla kogo i w jakich warunkach będą pracować, na co będą chorować, w co wierzyć? Czy grożą im wojny, katastrofy ekologiczne, wstrząsy społeczne i kryzysy tożsamości, czy też raczej czekają je dekady względnej stabilizacji, pokoju i dobrobytu? Ale nawet jeśli nie zdarzy się żadna katastrofa, wiadomo, że będą żyć inaczej niż nasze pokolenie. Jak? – oto jest pytanie.
Mówi się czasem, że wiek XIX był stuleciem histerii, a wiek XX – stuleciem narcyzmu. Jaki będzie pod tym względem wiek XXI? Czy da się znaleźć skrótowe, syntetyczne określenie dominującego w nadchodzącym stuleciu ludzkiego charakteru, rodzaju problemów psychicznych, z którymi my i nasze dzieci będą się borykać? Czy wreszcie znajdą się rozwiązania, które pozwolą sobie z tymi problemami – lepiej lub gorzej – radzić?
Nie możemy przewidzieć przyszłości, ale możemy się do niej przygotować. U progu nowego stulecia stajemy w obliczu czterech bezprecedensowych wyzwań.
Nie dajcie się zwieść fałszywemu przekonaniu, że skoro coś brzmi dziś jak science fiction, to nie może się zdarzyć i się nie zdarzy. Historia nie dobiegnie końca, gdy opleciemy glob cyfrową infrastrukturą i gdy biznes przerzuci się w wielkim stopniu na handel elektroniczny (e-commerce). Po tym, co nazwaliśmy Trzecią Falą, nadejdzie Czwarta Fala przekształceń, a po niej - o ile nam, ludziom, nie zabraknie inteligencji i szczęścia - wiele następnych.
Przepaść pomiędzy biedą a bogactwem pogłębia się coraz bardziej. W nadchodzących dziesięcioleciach, w dobie swobodnego przepływu pracy, informacji oraz kapitału, do podtrzymania rozwoju cywilizacyjnego w zupełności wystarczy jedna piąta populacji. Powstaje pytanie, co zrobić z resztą. Tak narodziło się określenie "społeczeństwo 20:80", które na dobre zagościło w publicystyce traktującej o przyszłości cywilizacji.