Drugie „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego nie było filmem kręconym po to, by się podobać. Miało wbić siekierę w polski stół.
Reżyser Wojciech Smarzowski, autor wchodzącego właśnie na ekrany filmu „Wesele”, o grzechach obecnej władzy i ułomnościach Polaków.
Opowiedziane na zimno, dosadnie i bez taryfy ulgowej dla obecnie rządzących.
Obraz jedynego w swoim rodzaju twórczego szaleństwa.
Ktoś powiedział, że każdy w Polsce mógłby przytoczyć opowieść potwierdzającą trafność scen z „Kleru”. To prawda.
Przed kilkoma laty producent filmu zwrócił się do mnie o skomentowanie scenariusza, co uczyniłem z radością. A jako że czynność ta była honorowa, pomyślałem, że mógłbym w zamian coś zagrać.
Jak zrealizować w Polsce film taki jak „Kler”? Potrzebni są ludzie, którzy zapewnią bezpieczeństwo finansowe i faktograficzne. Dla Wojciecha Smarzowskiego tymi ludźmi są producent Jacek Rzehak i scenarzysta Wojciech Rzehak.
To, że ktoś jest katolikiem, nie znaczy, że jest lepszym człowiekiem – mówi Wojciech Smarzowski, reżyser „Kleru”, odpowiadając na ataki.
Smarzowski nieoczekiwanie stał się najważniejszym reżyserem naszych czasów. Zajmuje się portretowaniem Polaków, jak kiedyś Wajda, lecz pokazuje całkiem inne, brzydsze twarze. Może prawdziwsze?
Oburzenie na prawicy, protesty pod kinami i minister kultury tłumaczący się, że „nie dał na to nawet grosza”. Dawno żaden polski film nie miał tak spektakularnej premiery.