Historia

Ich los przestrogą. 80. rocznica mordu profesorów lwowskich

Uroczystość odsłonięcia pomnika polskich profesorów zamordowanych przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich, 3 lipca 2011 r. Uroczystość odsłonięcia pomnika polskich profesorów zamordowanych przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich, 3 lipca 2011 r. Wikipedia CC BY 4.0
Ta zbrodnia miała pozostać tajemnicą. I choć jej sprawcy nigdy nie zostali ukarani, dzisiaj zarówno Ukraińcy ze Lwowa, jak i Polacy z Wrocławia podkreślają, że stała się fundamentem, na którym miasta budują porozumienie.

22 czerwca 1941 r. hitlerowskie Niemcy zaatakowały Rosję sowiecką. Lwów został zajęty 30 czerwca o świcie przez wojska Wehrmachtu i Ukraińców. 3 lipca w mieście zorganizowano pierwszy pogrom Żydów. Dzień wcześniej do Lwowa dotarł oddział Einsatzkommando zur besonderen Verwendung, czyli specjalnego przeznaczenia pod dowództwem Eberharda Schoengartha. Jego członkowie zostali ulokowani w budynku dawnej szkoły kadetów, niedaleko cytadeli i zaledwie kilkaset metrów od Wzgórz Wuleckich.

Kiedy Niemcy zajmowali kolejne pokoje w koszarach, aresztowano w jego własnym gabinecie na Politechnice Lwowskiej prof. Kazimierza Bartla. Gdy pierwszy premier RP po przewrocie majowym w 1926 r. jechał do siedziby Gestapo do Ottona Rascha, z willi Bartlów wyrzucano jego żonę Marię i córkę Cecylię. Dano im 10 minut na opuszczenie domu, nie pozwolono zabrać niczego cennego. Kolekcja dzieł sztuki, srebra, biżuteria, antyki – wszystko to zostało rozkradzione. Bibliotekę profesora w części spalono, a część zbiorów wywieziono do Berlina.

Rok wcześniej, 30 maja 1940 r., gubernator Hans Frank powiedział w Krakowie na zebraniu oficerów SS: „Nieprzyjemne kłopoty mieliśmy z profesorami krakowskimi. Gdybyśmy ich sprawę załatwili tutaj na miejscu, nie byłoby tego. Dlatego, moi panowie, proszę was stanowczo, nie wysyłajcie nikogo więcej do obozów koncentracyjnych w Rzeszy, lecz sprawę załatwiajcie tutaj na miejscu.

Reklama