Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 2 maja 2009 r.
W dobie globalnego kryzysu każdy orze, jak może. Prasa donosi, że urzędnicy w Toruniu, szukając jak największych oszczędności, nakazali dzieciom korzystającym z pływalni staranne mycie się pod prysznicami przed wejściem do basenów, aby kosztownej wody w tych basenach nie trzeba było zbyt często wymieniać. Miejskim strażnikom ma zostać z kolei odebrana jedna z dwóch par butów służbowych przydzielanych w ciągu roku, a także jedna z dwóch służbowych koszul. W niektórych pomieszczeniach straży mają ponadto zostać przykręcone kaloryfery, co, jak można się domyślić, oprócz zmniejszenia opłat za centralne ogrzewanie spowoduje ograniczenie pocenia się strażników, dzięki czemu jedynej używanej przez nich koszuli nie trzeba będzie prać tak często jak obecnie, co doprowadzi do dalszych oszczędności wody.
Wiedząc, że dobry przykład płynie z góry, władze Torunia zamierzają również poważnie zredukować koszty własnej działalności. Za najbardziej palącą uznano potrzebę ograniczenia liczby wieńców i wiązanek składanych podczas oficjalnych uroczystości. Zamiast rozrzutnej gospodarki polegającej na składaniu za każdym razem nowego wieńca lub wiązanki (a następnie pozostawianiu go na miejscu uroczystości), prezydent Torunia i jego ludzie będą dysponowali jednym wieńcem na wszystkie okazje.
Decyzje te nie pozostawiają wątpliwości, że Toruń i jego władze znajdują się w poważnym kryzysie. Czy przyjęty pakiet oszczędnościowy pozwoli im z tego kryzysu wyjść? Jeśli nie, oczywiście zawsze można pójść dalej, bo pewne rezerwy jeszcze są. Warto się np. zastanowić, czy toruńskie dzieci w ogóle muszą marnować wodę kąpiąc się w basenie, skoro już przed wejściem do niego są wykąpane. Z kolei woda z tego basenu, jeśli już musi być spuszczana, powinna trafiać do strażników miejskich, aby mogli prać sobie w niej jedyne koszule, jakie im zostały.
W sprawie obuwia rodzi się pytanie, czy przysługującej strażnikowi jednej pary butów strażnik ten nie mógłby ze względów oszczędnościowych używać na zmianę? Zmiana polegałaby na tym, że co jakiś czas but prawy wkładałby na lewą nogę i odwrotnie, co zapewniłoby bardziej równomierne zdzieranie każdej pary. Gdyby mimo to jeden z butów w parze uległ zniszczeniu wcześniej, strażnik mógłby pożyczyć brakujący but od kolegi, który właśnie zszedł ze służby.
Co zaś tyczy się pomysłu, aby władze miasta dysponowały jednym wieńcem i jedną wiązanką na cały rok, to wydaje się on mimo wszystko nieco rozrzutny. W końcu przed każdą oficjalną uroczystością, podczas której trzeba coś złożyć, pan prezydent może wysłać asystenta, aby ten znalazł mu jakiś niebrzydki wieniec na miejskim cmentarzu.