Imperium z puzzli
Po pomarańczowej rewolucji Ukraina przestała być częścią imperium sowieckiego
Pamiętam ten późny zimowy wieczór 1991 r. Zadzwonił do mnie rozemocjonowany kolega: czy wiesz, że Borys Jelcyn, Leonid Krawczuk i Stanisław Szuszkiewicz (prezydent Rosji, prezydent Ukrainy i przewodniczący Rady Najwyższej Białorusi) spotkali się w Puszczy Białowieskiej i uzgodnili, że utworzą Wspólnotę Niepodległych Państw? A co będzie ze Związkiem Radzieckim? Przetrwa czy nie? Nie wiedziałem.
Dopiero dziś zaczynam rozumieć, w jakim straszliwym chaosie politycznym wtedy żyliśmy. Ukraina już opowiedziała się w referendum za niepodległością, za odrębnym państwem. Przeciętni Rosjanie tego nie rozumieli. Dla nich ukraińskie referendum było jedynie podjętą przez jedną z republik związkowych próbą otrzymania specjalnych praw na swoim terytorium. Po puczu w sierpniu 1991 r. i nowej paradzie suwerenności w republikach związkowych rosyjskie – a właściwie wtedy jeszcze ogólnozwiązkowe – media wmawiały widzom i czytelnikom, że chodzi jedynie o podejmowane przez komunistycznych notabli próby uratowania sytuacji po tym, jak w Rosji odniosła zwycięstwo demokracja.
Białowieża 1991 r. nie była – w mentalności rosyjskiej – żadnym końcem państwa związkowego, wielkiej Rosji. Pamiętam jednego z demokratycznych deputowanych Rady Najwyższej Rosji, który przekonywał pozostałych deputowanych, że Jelcyn powinien natychmiast wysłać czołgi do Kijowa. By nie dopuścić do zorganizowanego przez ukraińskich komunistów i nacjonalistów rozpadu mocarstwa.