Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wymiotłam śmieci spod dywanu

Komentarz Magdy Papuzińskiej

Niezmiernie się cieszę, że mój tekst wywołał burzliwą dyskusję na forum internetowym (a także wewnątrzredakcyjnym) i że sprowokował do odpowiedzi kilka utytułowanych osób. Można go oczywiście nazwać gołosłownym paszkwilem, ale osiągnęłam cel – wymiotłam śmieci spod dywanu.

W Internecie ktoś napisał, że artykuł jest spóźniony o 10 lat. Jednak 10 lat temu cieszyłam się – podobnie jak wiele innych osób – że powstają uczelnie niepubliczne, że coraz więcej maturzystów garnie się do dalszej nauki. Nie tylko ja nie przewidziałam możliwych zagrożeń i patologii. Chyba więc już pora zabrać się do porządnego sprzątania.

Chciałabym też z pewną nieśmiałością spróbować podważyć nieco optymizm profesora Janusza Czapińskiego. Pan profesor w swoim wyliczeniu stopy zwrotu z edukacji przyjmuje milcząco założenie, że poziom wykształcenia jest jedynym czynnikiem wpływającym na wysokość zarobków oraz że w momencie startu – czyli w chwili zdania matury – wszyscy ludzie dysponują jednakowo pojemnymi i sprawnymi mózgami, pochodzą z identycznych środowisk, mają takie same kontakty i przeczytali tyle samo książek.

A jednak ludzie są różni, a na studia wciąż idzie ta zdolniejsza, ambitniejsza i bardziej świadoma część populacji maturzystów. Oni są tacy już na początku swojej drogi. Zapewne nawet bez studiów mieliby większe osiągnięcia (czytaj: zarabialiby lepiej) niż ci, którzy nie chcą studiować. To po pierwsze.

Po drugie – dyplom uczelni wyższej (nie wykształcenie!) daje różne przywileje – w tym dostęp do niektórych zawodów i stanowisk. Część osób idzie więc na studia nie po to, by się czegoś nauczyć, ale po to, by zyskać dostęp do tych miejsc pracy. I zyskują ten dostęp, nawet jeśli przez całe studia balowali, a pracę dyplomową kupili.

Stopa zwrotu z edukacji wyliczona przez pana profesora nie jest więc wyłącznie miarą jakości wykształcenia, ale również miarą wagi dyplomu wyższej uczelni (ta waga jest wymuszona urzędowo i niezależna od poziomu szkoły wyższej, w której dyplom się uzyskało) oraz zdolności, inteligencji, zaradności i kontaktów społecznych osób podejmujących naukę na kolejnych poziomach.

Nadal uważam, że masowa edukacja wyższa w polskim wykonaniu jest w dużej mierze oszukańcza. Niektórzy absolwenci niektórych uczelni będą zarabiać dużo, ale wielu młodych ludzi straci tylko czas i pieniądze. Nie od dziś wiadomo, że statystyką można udowodnić dowolną tezę. Daleka jestem od twierdzenia, że edukacja, w tym wyższa, jest niepotrzebna. Niepotrzebna jest edukacja pozorowana.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama